Telefon od Cristiana bardzo zaskoczył Julię. Praktycznie nie rozmawiali od czasu ich ostatniego spaceru, kiedy to powiedziała piłkarzowi, że spróbuje związku z Sergim Roberto.Tak wiele się zmieniło od tego czasu, ona tak wiele sobie uświadomiła i zrozumiała. Ta cisza między nią a Tello sprawiła, że łatwiej było się oswoić Hiszpance z faktem, że nigdy z nim nie będzie. Dlatego tak bardzo zdziwiła się, kiedy wyszedł z propozycją spotkania. Nie musiał jej długo przekonywać, jej serce krzyczało "tak", gdy tylko zaproponował wspólny lunch. Tak długo go nie widziała. Teraz, kiedy uświadomiła sobie, że nadal go kocha, mogła swobodnie przyznać się do tego, że za nim tęskni. Paradoksalnie, wszystko stało się dla niej łatwiejsze od chwili, kiedy jej uczucia ujrzały światło dzienne. Nie musiała okłamywać siebie ani bliskich.
Zdenerwowana zbliżała się do głównej bramy parku de la Ciutadella. Nie spodziewała się takiego miejsca spotkania, ale to Cristian wybierał. Nie miała zielonego pojęcia, co na nią tam czeka, ale szła uśmiechnięta. Liczyło się to, że się zobaczą. Że on sam tego chciał.
Dostrzegła go już z oddali. Stał z rękami w kieszeniach. Na plecach miał wypchany plecak, a jego oczy ukryte były pod ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi. Zwolniła kroku, chciała jeszcze chwilę nacieszyć się nim, faktem, że jest tylko dla niej. Podziwiała, jak przez te pięć lat zmężniał i wydoroślał. Był jej ideałem, miłością jej życia. Kimś tak nieosiągalnym, jak wizyta na Słońcu. Od wieków fascynowało człowieka, jednak nie miał szans na zbliżenie się do niego. Tak samo było z nią i Cristianem, mogła jedynie kochać go z daleka, wiedząc, że szczęście daje mu inna.
Cristian uśmiechnął na widok Julii. Tuptała w jego stronę w koturnach i nawet sobie wyobrażała, jak ślicznie przy tym wygląda. Od razu zganił się w duchu za tę myśl. Przecież co by powiedziała Lorena na to, że komplementuje inną. Ale przecież Julia to jego przyjaciółka, ma prawo. Westchnął. Sam już nie wiedział, co dzieje się w jego głowie. Specjalnie nie kontaktował się z Hiszpanką przez tyle czasu. Chciał przypomnieć sobie, dlaczego zakochał się w swojej obecnej dziewczynie, a także nie przeszkadzać jej w kontaktach z Roberto. Nie wytrzymał jednak długo. Odkąd na nowo odzyskał Julię, nie mógł wyrzucić jej z pamięci. Jakiś impuls zmusił go do wybrania jej numeru w telefonie i zaproponowaniu spotkania. Patrząc na nią, zupełnie nie żałował.
- Hej - stanęła przed Cristianem i uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry - kąciki jego ust uniosły się w górę. Jego uwadze nie mógł ujść fakt, że powróciła do dawnej siebie. Do dziewczyny, w której się kiedyś zakochał. Uniosła dłoń i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów. Spojrzał z rozrzewnieniem na jej paznokcie - kolorowe jak kiedyś. Nie wyobrażał sobie innej Julii. Wziął ją za rękę - Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce.
Razem weszli do parku. Cristian poprowadził ją alejkami, aż znaleźli się w cieniu wielkiego drzewa. Przez cały czas nie puszczał jej dłoni. Julia nie miała zamiaru zrobić nic, by przerwać ten gest. Cieszyła się najdrobniejszym kontaktem fizycznym, tym, że mogła być bliżej niego.
Cristian postawił plecak na ziemi i wyjął z niego koc. Rozłożył go na trawie, po czym zaczął wykładać na niego jedzenie, które kupił wcześniej w swojej ulubionej restauracji. Usiadł na kocu i gestem zaprosił dziewczynę do zrobienia tego samego. Podał jej jedną z kanapek.
- Wegetariańska, tak jak lubisz.
Uśmiechnęła się do niego. Po tylu latach nadal pamiętał, że nie jadła mięsa. Skoro pamiętał takie rzeczy, może i pamiętał to, co kiedyś do niej czuł? Nie, to by było zbyt piękne.
- To co tam u ciebie?
- Po staremu. Treningi, mecze, dom, spacer z psem. I odnowa.
- Kto by pomyślał, że życie piłkarza jest takie monotonne - zaśmiała się.
- Sama możesz zaobserwować to na przykładzie Marca.
- Jego to prawie ciągle w domu nie ma.
- Dlaczego? - kiedy Julia wzruszyła ramionami, dodał - A może on ma dziewczynę i ją przed nami ukrywa?
- Marc? No co ty! Od razu by mi się zwierzył.
- A może nie chce zapeszyć?
- Mi by powiedział. Mówimy sobie o wszystkim- zamilkła i przypomniała sobie swoją ostatnią poważną rozmowę z kuzynem. Nie chciała jego współczucia. Sama doskonale wiedziała, że jej miłość nie ma sensu.
- A jak tam z tobą i Sergim? - zapytał z uśmiechem. Naprawdę życzył im dobrze. Naprawdę. Dlaczego jednak na samą myśl, że jego przyjaciel mógł całować siedzącą na przeciwko dziewczynę, robiło mu się tak niedobrze?
Julia odwróciła wzrok. Nadal nie czuła się dobrze z tym, że próbowała wykorzystać piłkarza, by zapomnieć o Cristianie. Nic jednak nie mogła poradzić, musiała chociaż spróbować pokochać kogoś innego. Na całe szczęście Sergi nie przyjął źle rozstania. Zbyt krótko się spotykali, by mogło go to bardzo zaboleć.
- Ja i Sergi... to już koniec - powiedziała drżącym głosem.
Cristian mimowolnie się uśmiechnął. Nie chciał tego, ale nie potrafił ukryć, jak bardzo ucieszyła go ta wiadomość. Teraz mógł być pewny, że nie zrani Julii i nie będzie przez niego cierpiała. Jego przyjaciółka zasługiwała na kogoś najlepszego. Takiego, kto będzie ją kochał z całego serca. Tak jak kiedyś on.
- Dlaczego? - musiał wiedzieć, po prostu musiał.
- To nie było to, czego szukałam. To nie była miłość - spojrzała spod rzęs na piłkarza. To była prawdziwa miłość. Ona i on. Szkoda tylko, że zostali rozdzieleni zanim oboje to zrozumieli. Ona sama dopiero z czasem to sobie uświadomiła. Ona będzie cierpieć, a on jest szczęśliwy i Julia nie miała zamiaru mu tego niszczyć.
- Jeszcze znajdziesz swojego księcia z bajki.
- Jak Lorena? - nie mogła się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Choć chciała być twarda i pokazać, że nie ruszą ją fakt, że już na zawsze będzie sama, nie potrafiła czasem tego ukryć. Zazdrościła Lorenie. Tak bardzo mocno, że nie potrafiła tego opisać. Była pewna, że dziewczyna nie docenia tego, jak wielkie ma szczęście.
Cristian zignorował jej ciche pytanie. Zamiast tego pochylił się nad kocem w stronę Hiszpanki i kciukiem delikatnie dotknął kącika jej ust.
- Ubrudziłaś się tutaj.
Spłonęła rumieńcem. Tego było już zbyt wiele jak na nią. Cristian był tak blisko niej, a jednak tak daleko. Popatrzyła w jego w te jego ciemne oczy, a jej klatkę piersiową przeszył ból. Nie mogła go mieć. Zamrugała i odsunęła się od piłkarza. Przecież nie jest masochistką. Jak mogła w ogóle myśleć, że jest w stanie się z nim spotkać i zachowywać normalnie?
Podniosła się i spojrzała na zegarek. Musiała jakoś stąd uciec zanim się rozpłacze. Powiedziała pierwszą lepszą wymówkę, jaka w tamtej chwili przyszła jej do głowy:
- Zapomniałam odebrać Niny od fryzjera! - krzyknęła i porwała swoją torebkę - Ja... muszę już iść! Żegnaj!
Ruszyła szybkim krokiem w stronę bramy parku. Byleby tylko nie rozpłakać się przy nim - powtarzała to jak mantrę.
Opuszczając park, usłyszała jeszcze samotne "Julia!", a po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
Barcelona, 2010r.
Cristian uśmiechnął na widok Julii. Tuptała w jego stronę w koturnach i nawet sobie wyobrażała, jak ślicznie przy tym wygląda. Od razu zganił się w duchu za tę myśl. Przecież co by powiedziała Lorena na to, że komplementuje inną. Ale przecież Julia to jego przyjaciółka, ma prawo. Westchnął. Sam już nie wiedział, co dzieje się w jego głowie. Specjalnie nie kontaktował się z Hiszpanką przez tyle czasu. Chciał przypomnieć sobie, dlaczego zakochał się w swojej obecnej dziewczynie, a także nie przeszkadzać jej w kontaktach z Roberto. Nie wytrzymał jednak długo. Odkąd na nowo odzyskał Julię, nie mógł wyrzucić jej z pamięci. Jakiś impuls zmusił go do wybrania jej numeru w telefonie i zaproponowaniu spotkania. Patrząc na nią, zupełnie nie żałował.
- Hej - stanęła przed Cristianem i uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry - kąciki jego ust uniosły się w górę. Jego uwadze nie mógł ujść fakt, że powróciła do dawnej siebie. Do dziewczyny, w której się kiedyś zakochał. Uniosła dłoń i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów. Spojrzał z rozrzewnieniem na jej paznokcie - kolorowe jak kiedyś. Nie wyobrażał sobie innej Julii. Wziął ją za rękę - Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce.
Razem weszli do parku. Cristian poprowadził ją alejkami, aż znaleźli się w cieniu wielkiego drzewa. Przez cały czas nie puszczał jej dłoni. Julia nie miała zamiaru zrobić nic, by przerwać ten gest. Cieszyła się najdrobniejszym kontaktem fizycznym, tym, że mogła być bliżej niego.
Cristian postawił plecak na ziemi i wyjął z niego koc. Rozłożył go na trawie, po czym zaczął wykładać na niego jedzenie, które kupił wcześniej w swojej ulubionej restauracji. Usiadł na kocu i gestem zaprosił dziewczynę do zrobienia tego samego. Podał jej jedną z kanapek.
- Wegetariańska, tak jak lubisz.
Uśmiechnęła się do niego. Po tylu latach nadal pamiętał, że nie jadła mięsa. Skoro pamiętał takie rzeczy, może i pamiętał to, co kiedyś do niej czuł? Nie, to by było zbyt piękne.
- To co tam u ciebie?
- Po staremu. Treningi, mecze, dom, spacer z psem. I odnowa.
- Kto by pomyślał, że życie piłkarza jest takie monotonne - zaśmiała się.
- Sama możesz zaobserwować to na przykładzie Marca.
- Jego to prawie ciągle w domu nie ma.
- Dlaczego? - kiedy Julia wzruszyła ramionami, dodał - A może on ma dziewczynę i ją przed nami ukrywa?
- Marc? No co ty! Od razu by mi się zwierzył.
- A może nie chce zapeszyć?
- Mi by powiedział. Mówimy sobie o wszystkim- zamilkła i przypomniała sobie swoją ostatnią poważną rozmowę z kuzynem. Nie chciała jego współczucia. Sama doskonale wiedziała, że jej miłość nie ma sensu.
- A jak tam z tobą i Sergim? - zapytał z uśmiechem. Naprawdę życzył im dobrze. Naprawdę. Dlaczego jednak na samą myśl, że jego przyjaciel mógł całować siedzącą na przeciwko dziewczynę, robiło mu się tak niedobrze?
Julia odwróciła wzrok. Nadal nie czuła się dobrze z tym, że próbowała wykorzystać piłkarza, by zapomnieć o Cristianie. Nic jednak nie mogła poradzić, musiała chociaż spróbować pokochać kogoś innego. Na całe szczęście Sergi nie przyjął źle rozstania. Zbyt krótko się spotykali, by mogło go to bardzo zaboleć.
- Ja i Sergi... to już koniec - powiedziała drżącym głosem.
Cristian mimowolnie się uśmiechnął. Nie chciał tego, ale nie potrafił ukryć, jak bardzo ucieszyła go ta wiadomość. Teraz mógł być pewny, że nie zrani Julii i nie będzie przez niego cierpiała. Jego przyjaciółka zasługiwała na kogoś najlepszego. Takiego, kto będzie ją kochał z całego serca. Tak jak kiedyś on.
- Dlaczego? - musiał wiedzieć, po prostu musiał.
- To nie było to, czego szukałam. To nie była miłość - spojrzała spod rzęs na piłkarza. To była prawdziwa miłość. Ona i on. Szkoda tylko, że zostali rozdzieleni zanim oboje to zrozumieli. Ona sama dopiero z czasem to sobie uświadomiła. Ona będzie cierpieć, a on jest szczęśliwy i Julia nie miała zamiaru mu tego niszczyć.
- Jeszcze znajdziesz swojego księcia z bajki.
- Jak Lorena? - nie mogła się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Choć chciała być twarda i pokazać, że nie ruszą ją fakt, że już na zawsze będzie sama, nie potrafiła czasem tego ukryć. Zazdrościła Lorenie. Tak bardzo mocno, że nie potrafiła tego opisać. Była pewna, że dziewczyna nie docenia tego, jak wielkie ma szczęście.
Cristian zignorował jej ciche pytanie. Zamiast tego pochylił się nad kocem w stronę Hiszpanki i kciukiem delikatnie dotknął kącika jej ust.
- Ubrudziłaś się tutaj.
Spłonęła rumieńcem. Tego było już zbyt wiele jak na nią. Cristian był tak blisko niej, a jednak tak daleko. Popatrzyła w jego w te jego ciemne oczy, a jej klatkę piersiową przeszył ból. Nie mogła go mieć. Zamrugała i odsunęła się od piłkarza. Przecież nie jest masochistką. Jak mogła w ogóle myśleć, że jest w stanie się z nim spotkać i zachowywać normalnie?
Podniosła się i spojrzała na zegarek. Musiała jakoś stąd uciec zanim się rozpłacze. Powiedziała pierwszą lepszą wymówkę, jaka w tamtej chwili przyszła jej do głowy:
- Zapomniałam odebrać Niny od fryzjera! - krzyknęła i porwała swoją torebkę - Ja... muszę już iść! Żegnaj!
Ruszyła szybkim krokiem w stronę bramy parku. Byleby tylko nie rozpłakać się przy nim - powtarzała to jak mantrę.
Opuszczając park, usłyszała jeszcze samotne "Julia!", a po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
*
Barcelona, 2010r.
Cristian wszedł na salę wykładową i zajął swoje stałe miejsce w ostatnim rzędzie. Jak zwykle założył na nos ciemne okulary przeciwsłoneczne i cieszył się z lekkiego poczucia anonimowości. Mimo że chodził już tu na zajęcia od kilku miesięcy, nadal zdarzało mu się, że ktoś zaczepiał go prosząc o autograf. Nie po to tu był, by cieszyć się sławą. Chciał zdobyć wykształcenie. Przecież nie wiadomo jak długo będzie jeszcze cieszył się z zawodu piłkarza.
Rozejrzał się po sali. Jego uwagę przyciągnęły plecy dziewczyny siedzącej kilka rzędów przed nim. To ona? Nie, to nie mogła być ona. Ale jednak... te lśniące falowane rozpuszczone ciemne włosy....tak samo chuda.... Julia?! Wróciła?! Musiał się tego dowiedzieć. Szybkim ruchem wydarł kartkę z notatnika i zmiął ją w kulkę. Kiedy nikt nie patrzył, rzucił nią tak, że trafiła prosto w ramię dziewczyny. Zaskoczona obróciła się do tyłu, a wtedy Cristian przeżył zawód.
Nie, to nie Julia. Jak w ogóle mógł myśleć, że wróciła do Barcelony? Od roku nie dała mu żadnego znaku życia. Wyjechała i tyle. Nie mógł o niej zapomnieć. Bardzo chciał, ale po prostu nie potrafił. Nadal coś do niej czuł. Nie tak łatwo jest się przecież odkochać.
Z zamyślenia wyrwał go głos profesora:
- Uwaga! Mam małą niespodziankę. Od dzisiaj przez najbliższe trzy tygodnie będziecie pracować w parach nad zagadnieniami, które macie wyświetlone na slajdzie. Chcę, żeby wasza praca przyniosła efekty, dlatego to ja wybiorę wam partnera. Chciałbym żeby co drugi rząd obrócił się do tyłu. Osoba siedząca za wami, to wasz partner. Kiedy się poznacie, chce żeby każda para wpisała się na listę.
Wszyscy wykonali polecenie wykładowcy.Na Cristiana patrzyła uśmiechnięta niebieskooka brunetka. Spojrzał na nią z zainteresowaniem. Nie dość, że ładna, to sprawiała jeszcze wrażenie inteligentnej. Może to zadanie zlecone przez wykładowcę nie będzie aż takie złe?
- Jestem Cristian - uśmiechnął się i wyciągnął rękę, którą ona uścisnęła.
- Lorena.
*
Julia siedziała na kanapie w domu Gerarda Pique i nadal nie wierzyła, że dała się przekonać Marcowi na tę imprezę po meczu. Nie chciała tu być. Nie chciała spotkać Sergiego, a tym bardziej Cristiana, szczególnie po tym, co wydarzyło się między nimi dwa dni temu. Ale Marc miał wielką siłę przekonywania. Czasem zbyt wielką. Tak jak wtedy, gdy powiedział jej, gdy miała pięć lat, że jak zje dżdżownicę, to będzie miała różowe włosy. Albo gdy przekonał ją do założenia szpilek do sukienki na zakończenie roku, a ona potem się przewróciła i zdarła oba kolana do krwi. Albo tak jak teraz.
W porównaniu do reszty obecnego w willi towarzystwa, Julia nie czuła się w nastroju do zabawy. Piłkarze, lekko już podchmieleni biegali po całym domu z krzykiem. Głośne śmiechy niektórych dochodziły także z wielkiego ogrodu. Partnerki zawodników Barcelony siedziały w salonie bądź kuchni i rozmawiały między sobą. Tylko ona była sama. Julia może i znała kolegów Marca, ale nie ich ukochane. Wyjątkiem była tylko Lorena i Maite. Hiszpanka polubiła dziewczynę Martina, ta jednak spędzała czas tego wieczoru z Lopez.
Naprawdę chciała jakoś wczuć się w imprezowy nastrój, ale nie potrafiła zapomnieć o tym, jak uciekła przed Cristianem. On zapewne nie miał nic podejrzanego na myśli, to ona po prostu źle odczytała jego dotyk i nie umiała go wytrzymać. Nie pomagał jej też fakt, że piłkarz przebywał w tym samym pokoju, co ona. Trzymał w ręku butelkę piwa i opierał się o parapet wielkiego okna, rozmawiając przy tym z Marciem. Nie mogła oderwać od nich wzroku. Cristian przyciągał ją do siebie, magnetyzował spojrzeniem. Nie rozumiała teraz, jak przez tak długi czas mogła ukrywać w sobie te uczucia względem piłkarza. Przecież były tak silne.
- Na kogo tak patrzysz? - ni stąd ni zowąd obok Julii usiadła Lorena. Spojrzała najpierw na dziewczynę, a potem podążyła wzrokiem za spojrzeniem Hiszpanki. Na twarzy Lopez pojawił się grymas - No tak...
- O co ci chodzi? - spytała, próbując ukryć przy tym zmieszanie i rumieniec. Nie przypuszczała, że ktoś przyłapie ją na przyglądaniu się Cristianowi.
- Raczej to ja powinnam o to spytać.
- Nie rozumiem.
- Wróciłaś do Barcelony, żeby odbić mi chłopaka? - Lorena oderwała wzrok od Cristiana i przeniosła go na Julię. Jej spojrzenie było świdrujące, jakby przeszywało Hiszpankę na wylot. Nie mogła go wytrzymać. Spuściła wzrok i intensywnie wpatrywała się w butelkę, którą trzymała w rękach.
- Jak to odbić ci chłopaka? - Julia zaśmiała się nerwowo nie odrywając spojrzenia od tej nieszczęsnej butelki. Wszystko byleby nie popatrzeć na Lorenę. Bała się, że Lopez odnajdzie w jej oczach to, jak bardzo kochała jej chłopaka.
- Nie udawaj takiego niewiniątka - Lorena prychnęła - Od początku miałam cię na oku i moje obawy nie były bez pokrycia. Ja już wszystko wiem... - zawiesiła głos.
- Co? - Julia w końcu odważyła się unieść głowę i stawić czoło ukochanej Cristiana.
- Wiem, że ty i Cristian byliście kiedyś razem - Julia całą siłą woli powstrzymała się przed otworzeniem buzi ze zdziwienia. Nigdy nie przypuszczała, że Lorena się o tym dowie. Ta jednak nie skończyła swojego przemówienia - Widzę też jak na niego patrzysz. Nawet nie próbuj zaprzeczać. Ale wiesz, co jeszcze widzę? Jak on patrzy na ciebie. I zdecydowanie mi się to nie podoba.
- Lorena to nie tak...
- A jak? Zresztą nie ważne - machnęła ręką - Posłuchaj mnie, bo nie będę się powtarzać. Jeśli myślisz, że wróciłaś i na nowo będziecie szczęśliwą parką, to jesteś w błędzie. Cristian jest teraz ze mną, rozumiesz? Ze mną. A ja nigdzie się nie wybieram. Więc jeśli nie chcesz robić mu kłopotów, to więcej się do niego nie zbliżysz.
- Ale...ale ... - Julia zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Lorena ją przejrzała! I na dodatek miała rację. Julia nie powinna zbliżać się Cristiana. Przecież miał już dziewczynę. Nie potrzebna mu taka, co go zraniła. Nawet jeśli nadal kochała go całym sercem.
Lorena podniosła się z kanapy.
- Zniknij Julio z jego życia - uśmiechnęła się słodko - Jesteś przecież w tym mistrzynią, prawda?
Z tymi słowami zostawiła Hiszpankę samą. Julia patrzyła jak zahipnotyzowana w miejsce, w którym zniknęła. Rozbolało ją całe ciało. Podeszła do Marca i powiedziała mu, że wraca do domu. Nie mogła dłużej zostać w tej willi. Po rozmowie z Loreną czuła się naga, odkryta. W końcu ktoś poznał jej największą tajemnicę. Musiała stamtąd zniknąć. Po raz ostatni spojrzała przez okno na Cristiana, który akurat w tej chwili stał nad basenem, i wyszła, by złapać taksówkę.
Julia przez całą noc nie zmrużyła oka. Miała zbyt wiele do zrobienia. Decyzję o wyjeździe z Barcelony podjęła już w taksówce, a jedynym miejscem, do którego mogła pojechać był Paryż. Wracała do punktu wyjścia. Jednak nie widziała innego rozwiązania, nie mogła zostać w stolicy Katalonii. Zostawi w niej Cristiana i będzie próbować o nim zapomnieć. Lorena miała rację, ona nie mogła rujnować mu związku.
Spakowała wszystkie swoje rzeczy, które przywiozła tu miesiąc temu. Zarezerwowała bilet na najwcześniejszy lot do Paryża, jaki był tylko możliwy. A potem pozostało jej najgorsze. Długo nie potrafiła tego zrobić. Siedziała na łóżku i tępo wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero trzask zamykanych drzwi wejściowych, kiedy Marc wracał do domu po imprezie u Gerarda. Otrząsnęła się i kliknęła "usuń". Nie było już odwrotu. Nie miała już żadnego kontaktu z Cristianem. Może tak będzie lepiej? Na pewno będzie.
Wzięła rączkę walizki do ręki, zarzuciła torebkę na ramię i po cichu wyszła z pokoju. Ruszyła do wyjścia, jednak zatrzymał ją głos kuzyna.
- Wybierasz się dokądś?
Podskoczyła przerażona i wypuściła walizkę z ręki.
- Ja...ja..
- Chodź tu do mnie pogadać.
Julia usiadła na przeciwko niego przy stole w kuchni i spojrzała na swoje dłonie.
- Dlaczego nie śpisz?
- Mam takiego kaca, że nie mogę zasnąć. Co ty najlepszego wyrabiasz, co?
- Wracam do Paryża.
- Że co kurwa?! - Julia spojrzała na Marca przerażona. Jeszcze nigdy nie słyszała, by przeklinał.
- Muszę, Marc. Nie mogę patrzeć, jak Cristian jest szczęśliwy z Loreną. To zbyt bardzo boli.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Nie ma innej opcji, muszę stąd wyjechać.
- No dobrze - westchnął po chwili - Ale obiecaj mi jedno.
- Co?
- Że tym razem o mnie nie zapomnisz.
- Masz to jak w banku - uśmiechnęła się. Podeszła do kuzyna i przytuliła go mocno.
Wzięła swoje rzeczy i tym razem już niczym niezatrzymywana wyszła z mieszkania kuzyna.
Po raz kolejny w tak krótkim czasie zaczynała od nowa. Nie chciała, ale musiała. Nie zrujnuje Cristianowi życia. Zbyt mocno go kochała. Skoro jest szczęśliwy, niech jest. Ona nie będzie się wpychać. Wróci do Paryża i spróbuje naprawić relacje z matką.
~~~~~~
No to mamy ostatni rozdział. Nie ma się co smucić, to znaczy, że zaczynam kolejnego bloga.
Nie zabijajcie mnie, proszę! Kto wtedy doda epilog? :D
Niestety muszę Wam powiedzieć, że nie wiem jak często będę w te wakacje dodawać rozdziały, bo zaczynam pracę.
W porównaniu do reszty obecnego w willi towarzystwa, Julia nie czuła się w nastroju do zabawy. Piłkarze, lekko już podchmieleni biegali po całym domu z krzykiem. Głośne śmiechy niektórych dochodziły także z wielkiego ogrodu. Partnerki zawodników Barcelony siedziały w salonie bądź kuchni i rozmawiały między sobą. Tylko ona była sama. Julia może i znała kolegów Marca, ale nie ich ukochane. Wyjątkiem była tylko Lorena i Maite. Hiszpanka polubiła dziewczynę Martina, ta jednak spędzała czas tego wieczoru z Lopez.
Naprawdę chciała jakoś wczuć się w imprezowy nastrój, ale nie potrafiła zapomnieć o tym, jak uciekła przed Cristianem. On zapewne nie miał nic podejrzanego na myśli, to ona po prostu źle odczytała jego dotyk i nie umiała go wytrzymać. Nie pomagał jej też fakt, że piłkarz przebywał w tym samym pokoju, co ona. Trzymał w ręku butelkę piwa i opierał się o parapet wielkiego okna, rozmawiając przy tym z Marciem. Nie mogła oderwać od nich wzroku. Cristian przyciągał ją do siebie, magnetyzował spojrzeniem. Nie rozumiała teraz, jak przez tak długi czas mogła ukrywać w sobie te uczucia względem piłkarza. Przecież były tak silne.
- Na kogo tak patrzysz? - ni stąd ni zowąd obok Julii usiadła Lorena. Spojrzała najpierw na dziewczynę, a potem podążyła wzrokiem za spojrzeniem Hiszpanki. Na twarzy Lopez pojawił się grymas - No tak...
- O co ci chodzi? - spytała, próbując ukryć przy tym zmieszanie i rumieniec. Nie przypuszczała, że ktoś przyłapie ją na przyglądaniu się Cristianowi.
- Raczej to ja powinnam o to spytać.
- Nie rozumiem.
- Wróciłaś do Barcelony, żeby odbić mi chłopaka? - Lorena oderwała wzrok od Cristiana i przeniosła go na Julię. Jej spojrzenie było świdrujące, jakby przeszywało Hiszpankę na wylot. Nie mogła go wytrzymać. Spuściła wzrok i intensywnie wpatrywała się w butelkę, którą trzymała w rękach.
- Jak to odbić ci chłopaka? - Julia zaśmiała się nerwowo nie odrywając spojrzenia od tej nieszczęsnej butelki. Wszystko byleby nie popatrzeć na Lorenę. Bała się, że Lopez odnajdzie w jej oczach to, jak bardzo kochała jej chłopaka.
- Nie udawaj takiego niewiniątka - Lorena prychnęła - Od początku miałam cię na oku i moje obawy nie były bez pokrycia. Ja już wszystko wiem... - zawiesiła głos.
- Co? - Julia w końcu odważyła się unieść głowę i stawić czoło ukochanej Cristiana.
- Wiem, że ty i Cristian byliście kiedyś razem - Julia całą siłą woli powstrzymała się przed otworzeniem buzi ze zdziwienia. Nigdy nie przypuszczała, że Lorena się o tym dowie. Ta jednak nie skończyła swojego przemówienia - Widzę też jak na niego patrzysz. Nawet nie próbuj zaprzeczać. Ale wiesz, co jeszcze widzę? Jak on patrzy na ciebie. I zdecydowanie mi się to nie podoba.
- Lorena to nie tak...
- A jak? Zresztą nie ważne - machnęła ręką - Posłuchaj mnie, bo nie będę się powtarzać. Jeśli myślisz, że wróciłaś i na nowo będziecie szczęśliwą parką, to jesteś w błędzie. Cristian jest teraz ze mną, rozumiesz? Ze mną. A ja nigdzie się nie wybieram. Więc jeśli nie chcesz robić mu kłopotów, to więcej się do niego nie zbliżysz.
- Ale...ale ... - Julia zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Lorena ją przejrzała! I na dodatek miała rację. Julia nie powinna zbliżać się Cristiana. Przecież miał już dziewczynę. Nie potrzebna mu taka, co go zraniła. Nawet jeśli nadal kochała go całym sercem.
Lorena podniosła się z kanapy.
- Zniknij Julio z jego życia - uśmiechnęła się słodko - Jesteś przecież w tym mistrzynią, prawda?
Z tymi słowami zostawiła Hiszpankę samą. Julia patrzyła jak zahipnotyzowana w miejsce, w którym zniknęła. Rozbolało ją całe ciało. Podeszła do Marca i powiedziała mu, że wraca do domu. Nie mogła dłużej zostać w tej willi. Po rozmowie z Loreną czuła się naga, odkryta. W końcu ktoś poznał jej największą tajemnicę. Musiała stamtąd zniknąć. Po raz ostatni spojrzała przez okno na Cristiana, który akurat w tej chwili stał nad basenem, i wyszła, by złapać taksówkę.
*
Julia przez całą noc nie zmrużyła oka. Miała zbyt wiele do zrobienia. Decyzję o wyjeździe z Barcelony podjęła już w taksówce, a jedynym miejscem, do którego mogła pojechać był Paryż. Wracała do punktu wyjścia. Jednak nie widziała innego rozwiązania, nie mogła zostać w stolicy Katalonii. Zostawi w niej Cristiana i będzie próbować o nim zapomnieć. Lorena miała rację, ona nie mogła rujnować mu związku.
Spakowała wszystkie swoje rzeczy, które przywiozła tu miesiąc temu. Zarezerwowała bilet na najwcześniejszy lot do Paryża, jaki był tylko możliwy. A potem pozostało jej najgorsze. Długo nie potrafiła tego zrobić. Siedziała na łóżku i tępo wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero trzask zamykanych drzwi wejściowych, kiedy Marc wracał do domu po imprezie u Gerarda. Otrząsnęła się i kliknęła "usuń". Nie było już odwrotu. Nie miała już żadnego kontaktu z Cristianem. Może tak będzie lepiej? Na pewno będzie.
Wzięła rączkę walizki do ręki, zarzuciła torebkę na ramię i po cichu wyszła z pokoju. Ruszyła do wyjścia, jednak zatrzymał ją głos kuzyna.
- Wybierasz się dokądś?
Podskoczyła przerażona i wypuściła walizkę z ręki.
- Ja...ja..
- Chodź tu do mnie pogadać.
Julia usiadła na przeciwko niego przy stole w kuchni i spojrzała na swoje dłonie.
- Dlaczego nie śpisz?
- Mam takiego kaca, że nie mogę zasnąć. Co ty najlepszego wyrabiasz, co?
- Wracam do Paryża.
- Że co kurwa?! - Julia spojrzała na Marca przerażona. Jeszcze nigdy nie słyszała, by przeklinał.
- Muszę, Marc. Nie mogę patrzeć, jak Cristian jest szczęśliwy z Loreną. To zbyt bardzo boli.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Nie ma innej opcji, muszę stąd wyjechać.
- No dobrze - westchnął po chwili - Ale obiecaj mi jedno.
- Co?
- Że tym razem o mnie nie zapomnisz.
- Masz to jak w banku - uśmiechnęła się. Podeszła do kuzyna i przytuliła go mocno.
Wzięła swoje rzeczy i tym razem już niczym niezatrzymywana wyszła z mieszkania kuzyna.
Po raz kolejny w tak krótkim czasie zaczynała od nowa. Nie chciała, ale musiała. Nie zrujnuje Cristianowi życia. Zbyt mocno go kochała. Skoro jest szczęśliwy, niech jest. Ona nie będzie się wpychać. Wróci do Paryża i spróbuje naprawić relacje z matką.
~~~~~~
No to mamy ostatni rozdział. Nie ma się co smucić, to znaczy, że zaczynam kolejnego bloga.
Nie zabijajcie mnie, proszę! Kto wtedy doda epilog? :D
Niestety muszę Wam powiedzieć, że nie wiem jak często będę w te wakacje dodawać rozdziały, bo zaczynam pracę.