wtorek, 1 lipca 2014

Epilog


~ rok później ~

Cristian wziął głęboki oddech i  nacisnął przycisk dzwonka. Nie miał po co się dłużej zastanawiać, jeszcze by stchórzył. Zresztą i tak odkąd rozstał się z Loreną, to ciągle myślał, jak by tu naprawić z nią relacje. Naprawdę nie chciał, by jego związek się rozpadł, ale nie mógł nic poradzić, że kochał Julię i nie mógł o niej zapomnieć. Szkoda  tylko, że uświadomił to sobie dopiero jakiś czas po jej wyjeździe. Nie było mu łatwo zostawiać Loreny po całym tym czasie, jaki razem przeżyli, jednak nie mógł żyć w kłamstwie. To Julia była dla niego najważniejsza.
Drzwi otworzył mu młody brunet. Cristianowi nogi lekko ugięły się w kolanach. Jej chłopak? Ale przecież Marc mówił, że go kocha. Poprawka, tak było rok temu zanim wszystko zniszczył.
- Słucham? 
- Czy jest może Julia? - piłkarz zapytał łamaną francuszczyzną.
- Oczywiście, już wołam - odwrócił głowę w głąb mieszkania - Juuuuulia ktoś do ciebie! - następnie ponownie spojrzał na Tello i uśmiechnął się do niego.
Piłkarz nie potrafił odwzajemnić tego gestu. Musiał wiedzieć, musiał zapytać. Jeśli spełnią się jego obawy, może zdąży uciec, zanim ona pojawi się w drzwiach.
- Jesteś chłopakiem Julii?
- Nie, Eleny.
Cristian wybałuszył oczy. Chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył. W drzwiach pojawiła się ona. Tak samo piękna jak zawsze. Miłość jego życia. Po prostu Julia.
- Cristian? - zapytała drżącym głosem i cofnęła się lekko.
- Możemy porozmawiać? - piłkarz spojrzał na nią błagalnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał w tym samym momencie dziewczynę Francuz.
Hiszpanka zarzuciła na siebie kurtkę i wyminęła Francois.
- Tak, powiedz mamie, że niedługo wrócę. - zatrzasnęła drzwi i stanęła przed Cristianem.
Tak wiele razy wyobrażał sobie ten moment, ich ponowne spotkanie, a teraz nie wiedział, jak ma się zachować. Zabrakło mu słów, paraliżowało kończyny. Chciał się do niej odezwać, wyznać miłość, ale nie potrafił. Stchórzył.
Nieznacznym gestem wskazał Julii, by poszli na spacer. Musiał zebrać myśli, odnaleźć w sobie odwagę. Szli przed siebie w ciszy, lecz tylko ona myślała, że idą bez celu. Cristian doskonale wiedział, gdzie ją prowadzi. Było takie jedno miejsce w Paryżu, gdzie zmierzali wszyscy zakochani. Miał nadzieję, że tam będzie potrafił powiedzieć jej, co tak naprawdę od zawsze czuł.
Dotarli w końcu na miejsce.
- Pont des Arts? - Julia zapytała zaskoczona - Cris, co my tu robimy?
Nie odpowiedział. Zamiast tego wyjął z kieszeni srebrną kłódkę i zaczepił na wolnym miejscu na moście. Następnie oparł się o balustradę i przyglądał się rzece i katedrze Notre Dame. Czekał. Chciał, by sama zrozumiała, że ich miłość jest tą na zawsze.
Julia w końcu nie wytrzymała z ciekawości. Ukucnęła i wzięła w dłonie kłódkę, którą przed chwilą przyczepił piłkarz. Kiedy spojrzała na znajdującą się na niej wygrawerowaną inskrypcję, w jej oczach pojawiły się łzy.

" Julia y Cristian 
para siempre"

- Cristian? - oparła się o balustradę obok niego tak, że  ich dłonie się stykały.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Ujął jej twarz w dłonie i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Jak bardzo brakowało mu dotyku jej warg. Julia była po prostu idealna. I jego, już na zawsze.
- Kocham cię. Zawsze kochałem i zawsze będę - pocałował ją jeszcze raz.
I był to ich pierwszy namiętny pocałunek. Pierwszy z wielu.


~~~~~~

No i mamy epilog. Mam nadzieję, że się cieszycie, że zakończyłam tę historię dobrze.

Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze i to, że tak wiele Was śledziło historię Julii i Cristiana.

Zapraszam Was teraz na opowiadanie dedykowane mojej kochanej Minizie, a mianowicie na http://el-amor-de-verano.blogspot.com. Prolog pojawi się jutro.

sobota, 28 czerwca 2014

Sześć - Pożegnanie



Telefon od Cristiana bardzo zaskoczył Julię. Praktycznie nie rozmawiali od czasu ich ostatniego spaceru, kiedy to powiedziała piłkarzowi, że spróbuje związku z Sergim Roberto.Tak wiele się zmieniło od tego czasu, ona tak wiele sobie uświadomiła i zrozumiała. Ta cisza między nią a Tello sprawiła, że łatwiej było się oswoić Hiszpance z faktem, że nigdy z nim nie będzie.  Dlatego tak bardzo zdziwiła się, kiedy wyszedł z propozycją spotkania. Nie musiał jej długo przekonywać, jej serce krzyczało "tak", gdy tylko zaproponował wspólny lunch. Tak długo go nie widziała. Teraz, kiedy uświadomiła sobie, że nadal go kocha, mogła swobodnie przyznać się do tego, że za nim tęskni. Paradoksalnie, wszystko stało się dla niej łatwiejsze od chwili, kiedy jej uczucia ujrzały światło dzienne. Nie musiała okłamywać siebie ani bliskich. 
Zdenerwowana zbliżała się do głównej bramy parku de la Ciutadella. Nie spodziewała się takiego miejsca spotkania, ale to Cristian wybierał. Nie miała zielonego pojęcia, co na nią tam czeka, ale szła uśmiechnięta. Liczyło się to, że się zobaczą. Że on sam tego chciał. 
Dostrzegła go już z oddali. Stał z rękami w kieszeniach. Na plecach miał wypchany plecak, a jego oczy ukryte były pod ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi. Zwolniła kroku, chciała jeszcze chwilę nacieszyć się nim, faktem, że jest tylko dla niej. Podziwiała, jak przez te pięć lat zmężniał i wydoroślał. Był jej ideałem, miłością jej życia. Kimś tak nieosiągalnym, jak wizyta na Słońcu. Od wieków fascynowało człowieka, jednak nie miał szans na zbliżenie się do niego. Tak samo było z nią i Cristianem, mogła jedynie kochać go z daleka, wiedząc, że szczęście daje mu inna.
Cristian uśmiechnął na widok Julii. Tuptała w jego stronę w koturnach i nawet sobie wyobrażała, jak ślicznie przy tym wygląda. Od razu zganił się w duchu za tę myśl. Przecież co by powiedziała Lorena na to, że komplementuje inną. Ale przecież Julia to jego przyjaciółka, ma prawo. Westchnął. Sam już nie wiedział, co dzieje się w jego głowie. Specjalnie nie kontaktował się z Hiszpanką przez tyle czasu. Chciał przypomnieć sobie, dlaczego zakochał się w swojej obecnej dziewczynie, a także nie przeszkadzać jej w kontaktach z Roberto. Nie wytrzymał jednak długo. Odkąd na nowo odzyskał Julię, nie mógł wyrzucić jej z pamięci. Jakiś impuls zmusił go do wybrania jej numeru w telefonie i zaproponowaniu spotkania. Patrząc na nią, zupełnie nie żałował.
- Hej - stanęła przed Cristianem i uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry - kąciki jego ust uniosły się w górę. Jego uwadze nie mógł ujść fakt, że powróciła do dawnej siebie. Do dziewczyny, w której się kiedyś zakochał. Uniosła dłoń i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów. Spojrzał z rozrzewnieniem na jej paznokcie - kolorowe jak kiedyś. Nie wyobrażał sobie innej Julii. Wziął ją za rękę - Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce.
Razem weszli do parku. Cristian poprowadził ją alejkami, aż znaleźli się w cieniu wielkiego drzewa. Przez cały czas nie puszczał jej dłoni. Julia nie miała zamiaru zrobić nic, by przerwać ten gest. Cieszyła się najdrobniejszym kontaktem fizycznym, tym, że mogła być bliżej niego.
Cristian postawił plecak na ziemi i wyjął z niego koc. Rozłożył go na trawie, po czym zaczął wykładać na niego jedzenie, które kupił wcześniej w swojej ulubionej restauracji. Usiadł na kocu i gestem zaprosił dziewczynę do zrobienia tego samego. Podał jej jedną z kanapek.
- Wegetariańska, tak jak lubisz.
Uśmiechnęła się do niego. Po tylu latach nadal pamiętał, że nie jadła mięsa. Skoro pamiętał takie rzeczy, może i pamiętał to, co  kiedyś do niej czuł? Nie, to by było zbyt piękne.
- To co tam u ciebie?
- Po staremu. Treningi, mecze, dom, spacer z psem. I odnowa.
- Kto by pomyślał, że życie piłkarza jest takie monotonne - zaśmiała się.
- Sama możesz zaobserwować to na przykładzie Marca.
- Jego to prawie ciągle w domu nie ma.
- Dlaczego? - kiedy Julia wzruszyła ramionami, dodał - A może on ma dziewczynę i ją przed nami ukrywa?
- Marc? No co ty! Od razu by mi się zwierzył.
- A może nie chce zapeszyć?
- Mi by powiedział. Mówimy sobie o wszystkim- zamilkła i przypomniała sobie swoją ostatnią poważną rozmowę z kuzynem. Nie chciała jego współczucia. Sama doskonale wiedziała, że jej miłość nie ma sensu.
- A jak tam z tobą i Sergim? - zapytał z uśmiechem. Naprawdę życzył im dobrze. Naprawdę. Dlaczego jednak na samą myśl, że jego przyjaciel mógł całować siedzącą na przeciwko dziewczynę, robiło mu się tak niedobrze?
Julia odwróciła wzrok. Nadal nie czuła się dobrze z tym, że próbowała wykorzystać piłkarza, by zapomnieć o Cristianie. Nic jednak nie mogła poradzić, musiała chociaż spróbować pokochać kogoś innego. Na całe szczęście Sergi nie przyjął źle rozstania. Zbyt krótko się spotykali, by mogło go to bardzo zaboleć.
- Ja i Sergi... to już koniec - powiedziała drżącym głosem.
Cristian mimowolnie się uśmiechnął. Nie chciał tego, ale nie potrafił ukryć, jak bardzo ucieszyła go ta wiadomość. Teraz mógł być pewny, że nie zrani Julii i nie będzie przez niego cierpiała. Jego przyjaciółka zasługiwała na kogoś najlepszego. Takiego, kto będzie ją kochał z całego serca. Tak jak kiedyś on.
- Dlaczego? - musiał wiedzieć, po prostu musiał.
- To nie było to, czego szukałam. To nie była miłość - spojrzała spod rzęs na piłkarza. To była prawdziwa miłość. Ona i on. Szkoda tylko, że zostali rozdzieleni zanim oboje to zrozumieli. Ona sama dopiero z czasem to sobie uświadomiła. Ona będzie cierpieć, a on jest szczęśliwy i Julia nie miała zamiaru mu tego niszczyć.
- Jeszcze znajdziesz swojego księcia z bajki.
- Jak Lorena? - nie mogła się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Choć chciała być twarda i pokazać, że nie ruszą ją fakt, że już na zawsze będzie sama, nie potrafiła czasem tego ukryć. Zazdrościła  Lorenie. Tak bardzo mocno, że nie potrafiła tego opisać. Była pewna, że dziewczyna nie docenia tego, jak wielkie ma szczęście.
Cristian zignorował jej ciche pytanie. Zamiast tego pochylił się nad kocem w stronę Hiszpanki i kciukiem delikatnie dotknął kącika jej ust.
- Ubrudziłaś się tutaj.
Spłonęła rumieńcem. Tego było już zbyt wiele jak na nią. Cristian był tak blisko niej, a jednak tak daleko. Popatrzyła w jego w te jego ciemne oczy, a jej klatkę piersiową przeszył ból. Nie mogła go mieć. Zamrugała i odsunęła się od piłkarza. Przecież nie jest masochistką. Jak mogła w ogóle myśleć, że jest w stanie się z nim spotkać i zachowywać normalnie?
Podniosła się i spojrzała na zegarek. Musiała jakoś stąd uciec zanim się rozpłacze. Powiedziała pierwszą lepszą wymówkę, jaka w tamtej chwili przyszła jej do głowy:
- Zapomniałam odebrać Niny od fryzjera! - krzyknęła i porwała swoją torebkę - Ja... muszę już iść! Żegnaj!
Ruszyła szybkim krokiem w stronę bramy parku. Byleby tylko nie rozpłakać się przy nim - powtarzała to jak mantrę.
Opuszczając park, usłyszała jeszcze samotne "Julia!", a po jej policzku spłynęła pierwsza łza.

*

Barcelona, 2010r.

Cristian wszedł na salę wykładową i zajął swoje stałe miejsce w ostatnim rzędzie. Jak zwykle założył na nos ciemne okulary przeciwsłoneczne i cieszył się z lekkiego poczucia anonimowości. Mimo że chodził już tu na zajęcia od kilku miesięcy, nadal zdarzało mu się, że ktoś zaczepiał go prosząc o autograf. Nie po to tu był, by cieszyć się sławą. Chciał zdobyć wykształcenie. Przecież nie wiadomo jak długo będzie jeszcze cieszył się z zawodu piłkarza.
Rozejrzał się po sali. Jego uwagę przyciągnęły plecy dziewczyny siedzącej kilka rzędów przed nim. To ona? Nie, to nie mogła być ona. Ale jednak... te lśniące falowane rozpuszczone ciemne włosy....tak samo chuda.... Julia?! Wróciła?! Musiał się tego dowiedzieć. Szybkim ruchem wydarł kartkę z notatnika i zmiął ją w kulkę. Kiedy nikt nie patrzył, rzucił nią tak, że trafiła prosto w ramię dziewczyny. Zaskoczona obróciła się do tyłu, a wtedy Cristian przeżył zawód. 
Nie, to nie Julia. Jak w ogóle mógł myśleć, że wróciła do Barcelony? Od roku nie dała mu żadnego znaku życia. Wyjechała i tyle. Nie mógł  o niej zapomnieć. Bardzo chciał, ale po prostu nie potrafił. Nadal coś do niej czuł. Nie tak łatwo jest się przecież odkochać.
Z zamyślenia wyrwał go głos profesora:
- Uwaga! Mam małą niespodziankę. Od dzisiaj przez najbliższe trzy tygodnie  będziecie pracować w parach nad zagadnieniami, które macie wyświetlone na slajdzie. Chcę, żeby wasza praca przyniosła efekty, dlatego to ja wybiorę wam partnera. Chciałbym żeby co drugi rząd obrócił się do tyłu. Osoba siedząca za wami, to wasz partner. Kiedy się poznacie, chce żeby każda para wpisała się na listę.
Wszyscy wykonali polecenie wykładowcy.Na Cristiana patrzyła uśmiechnięta niebieskooka brunetka. Spojrzał na nią z zainteresowaniem. Nie dość, że ładna, to sprawiała jeszcze wrażenie inteligentnej. Może to zadanie zlecone przez wykładowcę nie będzie aż takie złe?
- Jestem Cristian - uśmiechnął się i wyciągnął rękę, którą ona uścisnęła.
- Lorena.

*

Julia siedziała na kanapie w domu Gerarda Pique i nadal nie wierzyła, że dała się przekonać Marcowi na tę imprezę po meczu. Nie chciała tu być. Nie chciała spotkać Sergiego, a tym bardziej Cristiana, szczególnie po tym, co wydarzyło się między nimi dwa dni temu. Ale Marc miał wielką siłę przekonywania. Czasem zbyt wielką. Tak jak wtedy, gdy powiedział jej, gdy miała pięć lat, że jak zje dżdżownicę, to będzie miała różowe włosy. Albo gdy przekonał ją do założenia szpilek do sukienki na zakończenie roku, a ona potem się przewróciła i zdarła oba kolana do krwi. Albo tak jak teraz.
W porównaniu do reszty obecnego w willi towarzystwa, Julia nie czuła się w nastroju do zabawy. Piłkarze, lekko już podchmieleni biegali po całym domu z krzykiem. Głośne śmiechy niektórych dochodziły także z wielkiego ogrodu. Partnerki zawodników Barcelony siedziały w salonie bądź kuchni i rozmawiały między sobą. Tylko ona była sama. Julia może i znała kolegów Marca, ale nie ich ukochane. Wyjątkiem była tylko Lorena i Maite. Hiszpanka polubiła dziewczynę Martina, ta jednak spędzała czas tego wieczoru z Lopez.
Naprawdę chciała jakoś wczuć się w imprezowy nastrój, ale nie potrafiła zapomnieć o tym, jak uciekła przed Cristianem. On zapewne nie miał nic podejrzanego na myśli, to ona po prostu źle odczytała jego dotyk i nie umiała go wytrzymać. Nie pomagał jej też fakt, że piłkarz przebywał w tym samym pokoju, co ona. Trzymał w ręku butelkę piwa i opierał się o parapet wielkiego okna, rozmawiając przy tym z Marciem. Nie mogła oderwać od nich wzroku. Cristian przyciągał ją do siebie, magnetyzował spojrzeniem. Nie rozumiała teraz, jak przez tak długi czas mogła ukrywać w sobie te uczucia względem piłkarza. Przecież były tak silne.
- Na kogo tak patrzysz? - ni stąd ni zowąd obok Julii usiadła Lorena. Spojrzała najpierw na dziewczynę, a potem podążyła wzrokiem za spojrzeniem Hiszpanki. Na twarzy Lopez pojawił się grymas - No tak...
- O co ci chodzi? - spytała, próbując ukryć przy tym zmieszanie i rumieniec. Nie przypuszczała, że ktoś przyłapie ją na przyglądaniu się Cristianowi.
- Raczej to ja powinnam o to spytać.
- Nie rozumiem.
- Wróciłaś do Barcelony, żeby odbić mi chłopaka? - Lorena oderwała wzrok od Cristiana i przeniosła go na Julię. Jej spojrzenie było świdrujące, jakby przeszywało Hiszpankę na wylot. Nie mogła go wytrzymać. Spuściła wzrok i intensywnie wpatrywała się w butelkę, którą trzymała w rękach.
- Jak to odbić ci chłopaka? - Julia zaśmiała się nerwowo nie odrywając spojrzenia od tej nieszczęsnej butelki. Wszystko byleby nie popatrzeć na Lorenę. Bała się, że Lopez odnajdzie w jej oczach to, jak bardzo kochała jej chłopaka.
- Nie udawaj takiego niewiniątka - Lorena prychnęła - Od początku miałam cię na oku i moje obawy nie były bez pokrycia. Ja już wszystko wiem... - zawiesiła głos.
- Co? - Julia w końcu odważyła się unieść głowę i stawić czoło ukochanej Cristiana.
- Wiem, że ty i Cristian byliście kiedyś razem - Julia całą siłą woli powstrzymała się przed otworzeniem buzi ze zdziwienia. Nigdy nie przypuszczała, że Lorena się o tym dowie. Ta jednak nie skończyła swojego przemówienia - Widzę też jak na niego patrzysz. Nawet nie próbuj zaprzeczać. Ale wiesz, co jeszcze widzę? Jak on patrzy na ciebie. I zdecydowanie mi się to nie podoba.
- Lorena to nie tak...
- A jak? Zresztą nie ważne - machnęła ręką - Posłuchaj mnie, bo nie będę się powtarzać. Jeśli myślisz, że wróciłaś i na nowo będziecie szczęśliwą parką, to jesteś w błędzie. Cristian jest teraz ze mną, rozumiesz? Ze mną. A ja nigdzie się nie wybieram. Więc jeśli nie chcesz robić mu kłopotów, to więcej się do niego nie zbliżysz.
- Ale...ale ... - Julia zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Lorena ją przejrzała! I na dodatek miała rację. Julia nie powinna zbliżać się Cristiana. Przecież miał już dziewczynę. Nie potrzebna mu taka, co go zraniła. Nawet jeśli nadal kochała go całym sercem.
Lorena podniosła się z kanapy.
- Zniknij Julio z jego życia - uśmiechnęła się słodko - Jesteś przecież w tym mistrzynią, prawda?
Z tymi słowami zostawiła Hiszpankę samą. Julia patrzyła jak zahipnotyzowana w miejsce, w którym zniknęła. Rozbolało ją całe ciało.  Podeszła do Marca i powiedziała mu, że wraca do domu. Nie mogła dłużej zostać w tej willi. Po rozmowie z Loreną czuła się naga, odkryta. W końcu ktoś poznał jej największą tajemnicę. Musiała stamtąd zniknąć. Po raz ostatni spojrzała przez okno na Cristiana, który akurat w tej chwili stał nad basenem, i wyszła, by złapać taksówkę.

*

Julia przez całą noc nie zmrużyła oka. Miała zbyt wiele do zrobienia. Decyzję o wyjeździe z Barcelony podjęła już w taksówce, a jedynym miejscem, do którego mogła pojechać był Paryż. Wracała do punktu wyjścia. Jednak nie widziała innego rozwiązania, nie mogła zostać w stolicy Katalonii. Zostawi w niej Cristiana i będzie próbować o nim zapomnieć. Lorena miała rację, ona nie mogła rujnować mu związku.
Spakowała wszystkie swoje rzeczy, które przywiozła tu miesiąc temu. Zarezerwowała bilet na najwcześniejszy lot do Paryża, jaki był tylko możliwy. A potem pozostało jej najgorsze. Długo nie potrafiła tego zrobić.  Siedziała na łóżku i tępo wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero trzask zamykanych drzwi wejściowych, kiedy Marc wracał do domu po imprezie u Gerarda. Otrząsnęła się i kliknęła "usuń". Nie było już odwrotu. Nie miała już żadnego kontaktu z Cristianem. Może tak będzie lepiej? Na pewno będzie.
Wzięła rączkę walizki do ręki, zarzuciła torebkę na ramię i po cichu wyszła z pokoju. Ruszyła do wyjścia, jednak zatrzymał ją głos kuzyna.
- Wybierasz się dokądś?
Podskoczyła przerażona i wypuściła walizkę z ręki.
- Ja...ja..
- Chodź tu do mnie pogadać.
Julia usiadła na przeciwko niego przy stole w kuchni i spojrzała na swoje dłonie.
- Dlaczego nie śpisz?
- Mam takiego kaca, że nie mogę zasnąć. Co ty najlepszego wyrabiasz, co?
- Wracam do Paryża.
- Że co kurwa?! - Julia spojrzała na Marca przerażona. Jeszcze nigdy nie słyszała, by przeklinał.
- Muszę, Marc. Nie mogę patrzeć, jak Cristian jest szczęśliwy z Loreną. To zbyt bardzo boli.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Nie ma innej opcji, muszę stąd wyjechać.
- No dobrze - westchnął po chwili - Ale obiecaj mi jedno.
- Co?
- Że tym razem o mnie nie zapomnisz.
- Masz to jak w banku - uśmiechnęła się. Podeszła do kuzyna i przytuliła go mocno.
Wzięła swoje rzeczy i tym razem już niczym niezatrzymywana wyszła z mieszkania kuzyna.
Po raz kolejny w tak krótkim czasie zaczynała od nowa. Nie chciała, ale musiała. Nie zrujnuje Cristianowi życia. Zbyt mocno go kochała. Skoro jest szczęśliwy, niech jest. Ona nie będzie się wpychać. Wróci do Paryża i spróbuje naprawić relacje z matką.



~~~~~~

No to mamy ostatni rozdział. Nie ma się co smucić, to znaczy, że zaczynam kolejnego bloga.

Nie zabijajcie mnie, proszę! Kto wtedy doda epilog? :D

Niestety muszę Wam powiedzieć, że nie wiem jak często będę w te wakacje dodawać rozdziały, bo zaczynam pracę.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pięć - Świadomość

~ 3 tygodnie później ~

- Ważne jest to, żeby robić to, co się lubi najbardziej. Zwłaszcza w strefach najprywatniejszych – zniżył głos do najseksowniejszego pomruku, jaki Julia w życiu słyszała. Zastygła z widelcem w połowie drogi do ust. Poczuła skurcz mięśni, których już tak dawno nie używała.
- Czyli co? - niemal niesłyszalnie wyszeptała.
Sergi spokojnie wytarł usta serwetką.
- Jeżeli chcesz, to mogę ci pokazać moje ulubione formy zajęć prywatnych.
A co tam, pomyślała. Raz się żyje. Wyprostowała się i najswobodniej jak potrafiła, odpowiedziała:
- Pokaż mi, co umiesz najlepiej.
Jego uśmiech nie pozostawił jej już żadnych złudzeń.
*
Nie pamiętała, jak dotarli do mieszkania Sergiego. Nie pamiętała, gdzie są jej ubrania ani gdzie je zdjęła. Jedyne, co wiedziała to to, że właśnie jest  w jego łóżku. Naga. Z rękoma przywiązanymi do baldachimu i opaską na oczach.
- Nie ruszaj się – usłyszała głos gdzieś zza pleców. I nagle odgięła się do tyłu, jęcząc. Poczuła coś bardzo zimnego przebiegającego w dół jej kręgosłupa. Kostka lodu, odgadła. Chce sprawdzić jej reakcję.
A jej reakcja odbiła się aż... tam.
Materac łóżka się ugiął pod ciężarem Sergiego, który klęknął za jej plecami. W tym samym momencie poczuła coś ciepłego na swoich piersiach. Rozgrzana gęsta ciecz... Olejek do masażu! Rozprowadził go równomiernie po całych piersiach, podszczypując przy okazji brodawki. Julia zaczęła się wić, odchyliła głowę do tyłu i natrafiła na ramię Sergiego.
- Cśś, kochanie, jeszcze chwilka.
Julia wydała niezrozumiały dźwięk, który chyba miał być protestem. Ona chciała go tu, teraz, natychmiast. Zabawa ciepłem i zimnem dostatecznie już ją rozgrzała, brakowało tylko jednego – wypełnienia. A tego mógł dokonać w tym momencie tylko on.
Nagle poczuła lekki dotyk palców piłkarza na dole swoich pleców. Zaczęły zataczać kółka, leniwie, bez pośpiechu, i stopniowo zwiększały swoją szybkość. Przy okazji obniżały się na jej pośladki, przesunęły się na tył ud, potem na przód, a potem poczuła palec w sobie. Sergi jęknął.
- Jesteś taka gotowa – po tych słowach odwiązał jej ręce od baldachimu. Zdziwiona, opadła na łóżko. Po chwili poczuła ciężar chłopaka na sobie. Zdarł jej opaskę.
- Chcę widzieć twoje oczy – wysapał, po czym gwałtownie zaczął ją całować. Zjechał na linię jej szczęki, jej szyję, dekolt, piersi, brzuch. Złożył ostatni pocałunek na samym środku jej podbrzusza i zaraz potem podciągnął się i wszedł w nią. Odpowiedział mu jej gardłowy jęk i wygięcie kręgosłupa – wbiła głowę w poduszki tak, że miał idealny dostęp do jej nadal ciepłych od olejku piersi. Zajął się jej brodawkami i wbijał się w nią coraz gwałtowniej. Wyrwała się spod jego sprawnych ust i zaczęła wić, nie mogła wytrzymać. Przyciągnęła go bliżej i zaczęła całować. Sergi zaczął jęczeć jej prosto w usta, co szybko doprowadziło ją na sam szczyt. Doszła głośno, bez tchu. Po chwili dołączył do niej także on. Umęczony, opadł na łóżko obok niej.
Po chwili ciszy Julia przytuliła się do spoconego ciała piłkarza. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Czy to jest twój ulubiony numer?
Sergi cicho się zaśmiał.
- Jeżeli chcesz, mogę pokazać ci jeszcze dwa zniewalające numery.  Co ty na to?
- Jestem gotowa. I głodna ciebie – po tych słowach na nowo utonęła w doznaniach.
*
Julia obudziła się po niecałych czterech godzinach snu. Spojrzała na Sergiego – jeszcze głęboko spał. Wstała ostrożnie i podeszła do okna. Zaczęła wspominać całą cudowną noc, dotyk Sergiego, jego łóżkowe obeznanie... Przypomniała sobie jak bardzo było jej dobrze, jak bardzo czuła się adorowana, najpiękniejsza... Z drugiej strony czuła, że to nie wszystko. Zabrakło jej czułości, poczucia, że kochana jest też jej dusza. To mogła jej dać tylko jedna osoba, której już dawno przy niej nie było. Przez te trzy tygodnie myślała, że już całkowicie wyrzuciła go z pamięci. Jednak nie było tak łatwo. Nie ważne jak bardzo poświęciłaby się związkowi z Sergi, on i tak był przy niej. W jej głowie. Za każdym razem, gdy całowała piłkarza, czuła się tak jakby Cristian patrzył na nią ze smutkiem, nie akceptując tego, co robiła. Nie mogła się dłużej oszukiwać. Nigdy o nim nie zapomni. Nie ważne kto będzie u jej boku, jak bardzo będzie ją kochał, jak bardzo pożądał, jak namiętnie całował, jak mocno spełniał jej pragnienia. Cristian Tello na zawsze będzie w jej sercu. Nie potrafi zmienić swoich uczuć. Niby młodzieńcza miłość, ale jednak na zawsze. Będąc z Sergim oszukiwała nie tylko siebie, ale też jego. Nie mogła tak postępować. Mimo iż bardzo chciała ułożyć sobie przy nim życie, wiedziała, że to nierealne. Nie mogła go pokochać kochając przy tym całym sercem swojego przyjaciela z dawnych lat. Nie mogła tak ranić Roberto. Ta ich pierwsza wspólna noc musiała być też ich ostatnią. Tak będzie najlepiej. Rzuciła ostatnie spojrzenie na wyrzeźbione ciało piłkarza. Podjęła już decyzję. Znalazła swoją torebkę i wyciągnęła telefon. Napisała smsa do Marca.
"Będę za pół godziny".


*

Barcelona, 2009r.

Cristian nie przypominał sobie kiedy ostatnio w jego pokoju było tak cicho. Strach przed zbliżającymi się egzaminami dotarł nawet do najbardziej oddalonego od schodów na najwyższym piętrze pokoju w internacie La Masii. Jeszcze trochę, niecałe dwa miesiące, i wejdą w dorosłe życie. On i Martin. Nie mieli zamiaru się rozstawać, mieszkanie chcieli wynająć wspólnie.
Montoya siedział na łóżku pod drzwiami i powtarzał szeptem francuskie słówka. Jakby miało mu to coś pomóc. Nie uczył się przez ostatnie cztery lata tego języka, więc na pewno w dwa miesiące nie nadrobi zaległości. On sam powinien się czegoś pouczyć, ale nie potrafił się skupić. Myślami ciągle wracał do swojej dziewczyny.  Od pamiętnej rozmowy z Julią minął już ponad miesiąc, a on nadal nie potrafił zebrać się do tego, by ją odwiedzić. Bał się tego, co może przynieść ich kolejne spotkanie. Nie chciał się z nią rozstawać, ale ostatnio nie poznawał dziewczyny, tak bardzo się zmieniła. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jej uczucia też mogły się zmienić. Dlatego właśnie tak bardzo odwlekał czas i  nie potrafił napisać nawet głupiego smsa. Mimo że zgrywał  twardziela i udawał, że nic go nie obchodzi, w głębi duszy bardzo za nią tęsknił. Chciał wziąć ją w ramiona i nigdy nie puścić. Wpadł w impas - tęsknił, ale nie potrafił przełknąć dumy. Czasem zastanawiał się, dlaczego miłość musi być taka trudna?
Drzwi jego pokoju otworzyły się i wpakował się przez nie Bartra ciągnąc przez próg ogromną walizkę. Cristian i Martin podnieśli głowy i spojrzeli na niego zaskoczeni.
- A co ty tutaj robisz?!
- Mieszkam od dzisiaj - Marc uśmiechnął się do swoich przyjaciół.
Cristian odpowiedział tym samym, jednak chwilę później zamarł. Jak to mieszka?! Przecież miejsce Bartry było w domu jego ciotki. W domu Julii. Jego obecność tutaj nie wróżyła niczego.
- A to nie mieszkałeś czasem u swojej cioci? - Martin ubiegł Tello w zadaniu pytania.
- No mieszkałem - Marc usiadł na trzecim, wolnym, łóżku w pokoju - Ale ciocia Elena rozwiodła się z wujkiem. Wujek się wyprowadził, a ciocia sprzedała dom i wyprowadza się do Paryża.
- A Julia? - wykrztusił z trudem Cristian.
- Jedzie z ciocią.
- Kiedy? 
- Nie wiem - obrońca wzruszył ramionami - Jak wychodziłem, to kończyły pakować walizki.
Nie potrzebował więcej informacji. Zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju. Nie mógł pozwolić jej wyjechać bez pożegnania. Musiał zdążyć. Tak bardzo ją przecież kocha. Ona nie mogła go zostawić!
Nie wpadł na to, by pojechać autobusem, metrem, czy taksówką. Po prostu biegł. Ile tylko miał sił w nogach. Napędzała go myśl, że zaraz ją zobaczy i weźmie w ramiona.
Zdyszany dotarł do kamienicy, w której mieściło się jej mieszkanie. Przeskakując po kilka stopni na raz wbiegł w końcu na szóste piętro. Po raz kolejny pomyślał, że przydałaby się tutaj winda. Dopadł drzwi i szaleńczo zaczął uderzać w nie pięścią. Liczył, że zaraz się otworzą i stanie w nich Julia. Nie ważne, czy ubrana na czarno, czy tak jak kiedyś. Ważne, żeby po prostu była.
Nikt jednak nie otwierał. Powoli zaczęło do niego docierać, że jej nie ma. Wyjechała. Bez pożegnania. A on został sam. Sam! Osunął się po drzwiach i usiadł na wysłużonej już wycieraczce. Schował głowę w dłoniach i  oddychał ciężko. Nie zdążył. Wyjechała, a on jej nie przeprosił. Już nigdy więcej nie weźmie jej w ramiona. Nie pocałuje. Nie powie, jak bardzo ją kocha. 
Już nigdy więcej.


*

Wróciła do domu i miała cichą nadzieję, że jej kuzyn jeszcze śpi i nie odczytał smsa od niej. Sama nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby do niego napisać. Odkąd uświadomiła sobie, co czuje, była jakaś roztrzęsiona i dziwnie się czuła. Teraz już nie mogła uciekać przed prawdą. Kochała Cristiana i to nie zmieniło się od tylu lat. Problem w tym, że jej już nie. Nawet mu się nie dziwiła, przecież zostawiła go bez słowa pożegnania. To logiczne, że ruszył dalej i jest teraz szczęśliwy. Ona nie zamierzała niszczyć mu życia. Zachowa wszystko dla siebie. Nie liczyły się jej uczucia, ważne było to, że on kochał i był kochany. Nie przez nią, ale przecież Lorena nie była taka zła. Julia nie lubiła jej tylko dlatego, że dziewczyna zajęła jej miejsce u boku piłkarza. 
Julia wzięła ostatni głęboki oddech, poprawiła włosy i weszła do mieszkania kuzyna. Po cichu udała się do swojego pokoju, jednak nie dane jej było do niego dotrzeć.  Głos obrońcy zatrzymał ją w połowie drogi do sypialni.
- A przywitać się to już nie łaska?
- Cześć Marc - obróciła się w jego stronę i uśmiechnęła.
- Dzień dobry. Zrobiłem śniadanie - poklepał krzesło obok siebie - No chyba, że jadłaś już u Roberto. Bo to u niego byłaś, nie?
- Chętnie zjem - przeszła przez kuchnię i usiadła obok kuzyna - Te kanapki wyglądają smakowicie!
- Julia, nie odpowiedziałaś mi  na pytanie - spojrzał na nią z wyrzutem.
- Co? A tak, byłam u  niego - mruknęła, przeżuwając kanapkę.
- Twój entuzjazm aż powala. Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
- Julia, przecież widzę. Znam cię nie od dziś i wiem, kiedy coś jest nie tak.
Hiszpanka westchnęła i  odłożyła kanapkę na talerz. Bardzo chciała zwierzyć się kuzynowi, jednak wiedziała, że by jej nie zrozumiał. Przecież to nie jest normalne, że kocha nadal swojego byłego chłopaka. Że nie potrafi o nim zapomnieć. Że dla tej miłości bez przyszłości zrezygnowała z kogoś tak cudownego jak Sergi Roberto. Była po prostu głupia i nie mogła nic na to poradzić. 
Przesunął swoje krzesło w jej stronę i objął ją ramieniem. Jeśli Roberto coś jej zrobił, to ... odnajdzie go i nie będzie miły. Nikt nie mógł krzywdzić jego maleńkiej kuzynki. Tak było, kiedy byli młodsi, tak będzie i teraz. Nie pozwoli na to.
- Mi możesz powiedzieć wszystko.
- Ja wiem - Hiszpanka pokiwała głową - Problem w tym, że nie wiem jak.
- Najlepiej to po hiszpańsku, francuskiego nie rozumiem - zażartował głupio, byleby tylko na jej twarzy pojawił się choć cień uśmiechu.
Oparła czoło o jego ramię. Nie miała odwagi, nadal. Pocałował ją w czoło. Był jej ukochanym kuzynem. Jeśli nie może się jemu zwierzyć, nie może już nikomu. Zaczerpnęła trochę z jego siły i oderwała się od obrońcy. Nie może przed nim ukrywać prawdy.
- Kocham Cristiana - powiedziała drżącym głosem.
- To super, że się już z Roberto.... czekaj co?!
- Nigdy nie przestałam go kochać - otarła samotną łzę, która nie wiadomo kiedy popłynęła po policzku. Marc patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Widać było, że go zaskoczyła.
- Ale przecież.... wy ... jest Lorena! - chciał jej powiedzieć tak wiele, lecz nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Nie potrafił sobie wyobrazić, przez co musiała przechodzić.
- Wiem, że jest  - powiedziała głosem wypranym z emocji.
- A Sergi?
- To bez sensu. Nie mogę go okłamywać. Siebie dłużej też już nie potrafię.
Objął ją mocniej i nie wypuszczał ze swoich ramion. Nie wiedział, co ma powiedzieć, dlatego chciał jej przekazać dotykiem swoją siłę. Zawsze będzie przy niej i pomoże jej jakoś przez to przetrwać.
- Julia, i  co teraz? - przerwał ciszę po chwili.
- Mam studia - spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko - I najlepszego mężczyznę na świecie.
- Kogo?
- Ciebie głupku - cmoknęła go w policzek - Wiem, że zawsze będziesz przy mnie i to mi wystarczy.



~~~~~~~

No i mamy przedostatni rozdział. Jak to teraz szybko minęło. Jutro pewnie napiszę ostatni i epilog i nie pozostanie mi nic innego, jak zabrać się za nowy blog. Problem w tym, że nie wiem za jaki.

Muszę się przyznać, że żal mi się zrobiło Cristiana, jak pisałam to wspomnienie. Biedny chłopak, nie zdążył.

Ponownie pragnę podziękować mojej niezastąpionej Darii, autorce sceny +18. Macie taki mały przedsmak Sergiego Roberto z Nomes.

czwartek, 19 czerwca 2014

Cztery - Próba


Barcelona, 2009r.

Życie zawaliło się jej, gdy miała szesnaście lat. Wiadomość o rozwodzie rodziców spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie zauważyła, żeby w ich związku coś się psuło. Stało się tak może dlatego, że odkąd związała się z Cristianem rok temu, mało obchodziło ją to, co działo się w domu. Liczył się młody piłkarz, spędzanie czasu z nim, a także z kuzynem, który mimo tego że Julia była z Crisem, nadal był dla nich bardzo ważny i lubili ich przyjacielskie trio.
Wszystko jednak się dla niej zmieniło, kiedy mama poinformowała ją o pierwszej sprawie rozwodowej.  Julia doszła do wniosku, że to wszystko jej wina. Że przez to, że poświęcała czas tylko swojemu chłopakowi, jej rodzina się rozpadała. Liczyła, że małżeństwo jej rodziców jeszcze da się jakoś naprawić. Jej starania jednak nie przynosiły oczekiwanych skutków, rodzice coraz częściej spotykali się w sądzie i ze swoimi prawnikami. Ukrywała przed wszystkimi to, co działo się w jej domu. Nie powiedziała nawet Cristianowi. Nie chciała, by ktokolwiek jej współczuł.
Wraz z upływającym czasem i  postępami w rozwodzie, Julia zaczęła się zmieniać. Początkowo były to zmiany ledwie niezauważalne, jak to, gdy przestała malować paznokcie na różne kolory, a zdecydowała się tylko na czarny. Potem jednak było coraz gorzej. Zamknęła się w sobie, nie wychodziła z pokoju, nosiła ciemne ubrania, a co najgorsze - odsunęła się od Marca i Cristiana. Mimo że kuzyn mieszkał razem z nią, nie chciała spędzać z nim czasu. Tak samo było z Tello. Odwoływała każde ich spotkanie, zbywała go, unikała. Nie chciała widywać się z nikim, cierpiała wewnętrznie. Punktem kulminacyjnym był dzień, w którym wmówiła sobie, że rozstanie rodziców jest jej winą. Wtedy stało się najgorsze, ból duszy próbowała ukoić bólem ciała. Pierwsze cięcie zadała sobie w dniu, kiedy powinna obchodzić razem z Crisem walentynki. Wolała jednak zostać w łóżku i stało się to, co się stało. Później już robiła to bezwiednie, byleby tylko zapomnieć, że jej rodzina powoli przestaje istnieć.
Tego dnia było tak samo. Zamknięta w łazience zadała sobie kolejne dwie rany tuż za prawym nadgarstkiem.  Lekko zatamowała rany i wyszła z  pomieszczenia. Spuściła głowę w dół i próbowała przekraść się do swojego pokoju, ale nie udało się jej. Nie zauważyła nadchodzącego korytarzem z drugiej strony Tello i zderzyła się z nim. Złapał ją za nadgarstki, żeby się nie przewróciła.
- Puszczaj! - krzyknęła i próbowała się wyrwać, jednak się jej nie udało.
Cristian wzmocnił chwyt i przyjrzał się jej z troską. Syknęła z bólu i szarpnęła ręką. Nie miał zamiaru tak szybko jej wypuścić. Nie widzieli się od dwóch tygodni i przychodząc w odwiedziny do Marca miał nadzieję, że w końcu uda mu się ją spotkać. Mając ją przed sobą nie mógł pozwolić jej zniknąć.
- Wszystko w porządku?
- Tak, puść! - warknęła. 
Zupełnie jej nie poznawał. Gdzie podziała się ta uśmiechnięta brunetka, w której się zakochał? Nie potrafił jej odnaleźć w dziewczynie stojącej przed nim. Westchnął. Może jej już nie było? Sam nie wiedział czemu, ale poddał się. Próbował, jednak ona cały czas go od siebie odpychała. Zwolnił uścisk, a ona poleciała lekko do tyłu. Podwinął się jej rękaw od bluzki, a Cristian dostrzegł czerwone rany.
- Boże Julia, co to jest?! - chciał się do niej zbliżyć, jednak odsunęła się i ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Nic, zostaw mnie!
- Przecież widzę! Nie uciekaj ode mnie!
Zatrzymała się z ręką na klamce. W jej oczach dostrzegł łzy, które próbowała zatrzymać. Rękaw podwinął się prawie do łokcia i Tello już nie miał wątpliwości, co znajdowało się na ręce jego dziewczyny.
- Daj mi święty spokój Cris - powiedziała głośno i zniknęła w swoim pokoju.
Nie potrafił się ruszyć. Stał i patrzył w drzwi, które zamknęły się za Julią. Jego dziewczyną. Obecną? A może już byłą? Sam nie wiedział. W tamtej chwili był gotów spełnić jej żądanie i dać jej ten cholerny święty spokój. Po co miał się starać, skoro ona tego nie doceniała? Uderzył zwiniętą pięścią w ścianę próbując wyładować gniew. Da jej to, czego pragnie. Zapomniał, że przyszedł tu, by spotkać się z Marciem. Ruszył do wyjścia i opuścił dom dziewczyny trzaskając drzwiami. To koniec. Przestanie się starać, ona już go nie potrzebuje.

*


Julia obudziła się z przeświadczeniem, że musi coś zmienić w swoim życiu i postępowaniu. Całą noc śniły jej się pamiętne słowa Cristiana, że nic dla niego nie znaczy. Miała już kompletnie dość tego  użalania się nad sobą. Nie chce jej to nie. Ona nie będzie się narzucać i spróbuje czegoś nowego. Sięgnęła do torebki leżącej przy łóżku i zaczęła przerzucać znajdujące się w niej rzeczy, żeby znaleźć maleńką karteczkę, którą Sergi wcisnął jej wczoraj do ręki, gdy opuszczała mieszkanie Loreny. Uśmiechnęła się i wyjęła złożoną kilkakrotnie kartkę papieru z numerem piłkarza. Patrząc na te kilka cyferek zaczęła wątpić w swój pomysł, dlatego szybko podniosła z szafki nocnej swój telefon i wybrała opcję nowej wiadomości. Wklepała numer Roberto i wysłała smsa z zaproszeniem na wspólne śniadanie. Ułożyła się wygodniej i postanowiła jeszcze chwilę podrzemać, jednak już po chwili dostała twierdzącą odpowiedź razem z miejscem i godziną, gdzie mieli się spotkać.
Wyskoczyła szybko z łóżka i pobiegła wziąć prysznic. Następnie stanęła przed szafą i zaczęła szukać odpowiedniego ubrania. Chciała wyglądać ładnie, jednak tak, by nie sprawiać wrażenia, że spędziła całym poranek pracując nad swoim wyglądem. Zdecydowała się w końcu na granatową niebieską letnią sukienkę i różowe baleriny. Zrobiła potem lekki makijaż i pomalowała paznokcie na kilka różnych kolorów. Przyjrzała się swoim dłoniom. Jak dawno nie wyglądały tak optymistycznie. Definitywnie wróciła do dawnej siebie i nie żałowała. Powrót do Barcelony, nawet mimo spotkania z Cristianem, wyszedł jej na dobre.
Zeszła na dół do kuchni i zastała tam Marca z ich młodszym kuzynem.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko do Bartry i zmierzwiła włosy małemu, który siedział przy stole i zajadał kanapki oglądając przy tym bajki na telewizorze.
- Ooo w końcu wstałaś- Marc odwzajemnił uśmiech i wskazał na talerz - Te są dla ciebie.
- Dziękuję, ale muszę odmówić. 
Piłkarz uniósł pytająco brwi.
- Umówiłam się na śniadanie na mieście. Podrzuciłbyś mnie do centrum?
- Umówiłaaaaaaaaś się na śniaaaaadaaaanie - Bartra powtórzył za nią przeciągając samogłoski. Oparł brodę na dłoni i spojrzał na nią - Opowiadaj ze wszystkimi pikantnymi szczegółami. Choć nie, z takimi poczekaj jak odwiozę Marca do cioci.
- Wiesz co? Ty to jednak głupi jesteś - pokręciła głową.
- Oj siadaj i opowiadaj, bo jak nie to za rączkę do samej restauracji cię odprowadzę.
Westchnęła i zajęła miejsce przy stole naprzeciwko niego. Wiedziała, że jak kuzyn się na coś uprze, to nie odpuści.
- Umówiłam się z Sergim Roberto.
- Z Sergim? Roberto?
- Czy ty musisz za mną wszystko powtarzać?!
- No bo się dziwię skąd znasz Roberto.
- Był wczoraj na kolacji u Loreny. Nie mów, że zapomniałeś. Przecież sam mi o tym mówiłeś.
- Ach no tak! - klepnął się dłonią w czoło - No no no, szybka jesteś kuzyneczko!
Julia zmroziła piłkarza wzrokiem.
- To tylko śniadanie.
- Od tego się zaczyna - zabawnie poruszył brwiami.
- Jedziemy Bartra czy nie? - warknęła patrząc na swoje dłonie. Nie miała zielonego pojęcia czy chce, żeby cokolwiek się zaczynało. 
- Marc, najedzony? - spytał chłopca,który pokiwał głową - No to wyłączaj telewizor i zbieramy się.
Mały jęknął.
- Oj wyłączaj, odwieziemy Julię i zrobimy jej siarę, co ty na to? - wyszczerzył się do swojego kuzyna, który przybił sobie z nim piątkę.
Julia wywróciła oczami i ruszyła do drzwi. Musiała zrobić coś, by ta dwójka nie odprowadzała jej do restauracji. 

*


Z Roberto w restauracji bawiła się bardzo dobrze. Zamówili sobie ogromne śniadanie i przez prawie dwie godziny próbowali opróżnić wszystkie talerze. Zazwyczaj nie lubiła jeść przy obcych, jednak przy młodym piłkarzu całkowicie zapomniała o swoich obawach. Przy nim czuła się zupełnie swobodnie. Sergi żartował i zmyślał, że czyta ludziom siedzącym wokół w myślach. Udawanymi głosami wypowiadał różne frazy, na co Julia odpowiadała głośnym śmiechem.
Po posiłku dziewczyna zgodziła się na spacer.  Spacerowali powoli ramię w ramię zbliżeni do siebie słonecznymi uliczkami Barcelony. 
- Wiesz, nie myślałem, że się do mnie odezwiesz - przerwał ciszę Sergi
Julia odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała pytająco.
- Bo wiesz, wyszłaś wczoraj tak szybko, byłaś jakaś taka nieswoja, no i tak sobie myślałem, że to przeze mnie - tłumaczył się.
- Nie Sergi, nie przejmuj się - uśmiechnęła się do niego - Po prostu źle się poczułam.
- Ale już wszystko w porządku? - zapytał z troską.
- Tak, to był tylko ból głowy.
Praktycznie rzecz biorąc nie okłamywała piłkarza. Po słowach Hiszpana bolało ją wszystko, głowa też. Zadziwiające było to, że w tej chwili, przy Sergim Roberto, udało jej się zepchnąć Cristiana na sam tył głowy. Cieszyła ją ta sytuacja i chciała wykorzystać ją w stu procentach.
- No to całe szczęście, bo ja naprawdę myślałem...
- Nie Sergi, na pewno nie - zatrzymała się i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
Odpowiedział tym samym. Gdy stała tak w słońcu miał wielką ochotę złożyć na jej ustach delikatny pocałunek. Była taka piękna. Wiedział jednak, że nie może jej wystraszyć swoim zachowaniem, dlatego tylko uniósł dłoń i założył jej niesforny kosmyk włosów za ucho. Jej usta rozszerzyły się w większym uśmiechu. Sergi odczytał to jako znak zgody. Złączył swoje palce z jej i powoli ruszył dalej.
Nie wyrwała swojej ręki, nie chciała. Podobało jej się to, jak potraktował ją Hiszpan. Nie naciskał, delikatnie dał jej znać, że mu się podoba. Nie miała pojęcia, jak to wszystko dalej się potoczy, wiedziała jednak, że da mu szansę. Ścisnęła mocniej dłoń Sergiego i ruszyli dalej w stronę mieszkania Marca.
Przez następne piętnaście minut drogi niewiele rozmawiali. Co chwilę jednak ich spojrzenia się spotykały, a kąciki ust unosiły w uśmiechach. W końcu dotarli pod kamienicę jej kuzyna. Julia zatrzymała się i spojrzała spod rzęs na piłkarza. Nie chciała się z nim rozstawać, jednak wiedziała, że musi, bo zbliżała się godzina jego treningu.
- Dziękuję bardzo za śniadanie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się do niej i zbliżył, by pocałować ją w policzek.
Ona jednak poruszyła nieznacznie głową i ich wargi się spotkały. Sergi  położył dłoń na jej talii i  przyciągnął ją do siebie i pogłębiając przy tym pocałunek. Sama nie wiedziała, dlaczego tak postąpiła, jednak nie żałowała. Dotyk ust Sergiego wywołał w niej nieznaczny dreszcz. Musiała go pocałować, musiała zobaczyć jak jej ciało na niego zareaguje. Nie całował jak Cristian, to było dla niej najważniejsze. Da mu szansę, musi dać.
- Do zobaczenia - powiedział, gdy oderwali się od siebie.
Julia ruszyła do klatki i kluczami otworzyła drzwi. Wchodząc do pomieszczenia obróciła się po raz ostatni i spojrzała na piłkarza, by pomachać mu na pożegnanie.

*

Szli razem w trójkę po treningu na parking. Marc klepnął Sergiego w tył głowy i wyszczerzył się do niego.
- Julia cała dotarła do domu?
- Pewnie - Roberto prychnął.
- Aby na pewno?
- Tak. Odprowadziłem ją po same drzwi.  Mogę ci zaręczyć, że żaden włos jej z głowy nie spadł.
Cristianowi nagle zrobiło się chłodniej. Zwolnił kroku i przysłuchiwał się rozmawiającym przyjaciołom. Czyżby Sergi i Julia...? Nie potrafił nawet pomyśleć o tym, co mogło się między nimi wydarzyć. Z jednej strony nie chciał uronić słowa z rozmowy z Marca i Sergiego, jednak z drugiej, raczej nie chciał wiedzieć. Nie potrafił sobie wyobrazić Julii, która tak szybko zaprzyjaźniłaby się z kimś. Ale przecież nie widzieli się od pięciu lat. Zmieniła się.
- Ale ty sobie nie wyobrażaj, że będziesz z moją kuzynką robił nie wiadomo co - Marc pogroził mu palcem.
- Spokojnie Bartra, Julia jest już duża i sama decyduje - Sergi się zaśmiał.
- Ale mimo wszystko mam cię na oku. W razie co, to mi Cris pomoże, nie? - obrócił się do nie.
- Co? Pewnie - Cristian wymamrotał, a Marc przybił sobie z nim piątkę.
Sergi pokręcił z rozbawieniem głową, pożegnał się i wsiadł do swojego samochodu. Bartra i Tello zrobili to samo. Obaj jego przyjaciele odjechali, on jednak nie potrafił.
Za bardzo paraliżował go fakt, że między Julią a Sergim coś się dzieje. Próbował sobie wmówić, że martwi się tak dlatego, że to jego przyjaciółka z dzieciństwa i po prostu chce ją chronić, jednak prawda była inna i w końcu ją sobie uświadomił. Był zazdrosny. Bardzo zazdrosny. O Julię. Swoją dziewczynę z młodości. Nie powinien, jednak nie potrafił tego przerwać. Po prostu nie chciał, by była z kimś innym. Przywalił pięścią w kierownicę, a na parkingu rozległ się głośny dźwięk klaksonu. Nie mógł być zazdrosny o Julię. Miał Lorenę i kochał ją.

*

Obiecała Marcowi, że zabierze Ninę na długi spacer. Było jej to nawet na rękę, miała wiele do przemyślenia. Wychodziła właśnie z klatki, kiedy zauważyła Audi zatrzymujące się pod kamienicą i wysiadającego z niego Cristiana. Zatrzymała się i przysłoniła dłonią oczy patrząc na niego pod słońce. Uśmiechnęła się szeroko i pomachała mu. Zauważył Julię i podszedł do niej.
- Hej - po raz kolejny chciał pocałować ją w policzek, jednak zatrzymał się w ostatnim momencie i poklepał ją tylko przyjacielsko po ramieniu.
- Jeśli wpadłeś do Marca, to go nie ma - udała, że nie zauważyła zakłopotania piłkarza.
- Nie gadaj, że się z kimś umówił.
- Co ty - zaśmiała się - Pojechał po zakupy.
Cristian pokiwał głową i wskazał na Ninę - Wychodzisz z nią na spacer? Mogę potowarzyszyć?
- Pewnie - uśmiechnęła się i poszli powoli.
Opowiedział Julii, jak było na treningu. Chciał jakoś delikatnie zapytać o Sergiego, ale bał się, że ją rozzłości. Nie powinno go obchodzić z kim się umawia, jednak roznosiło go w środku, by zadać nurtujące go pytania. Julia była taka jaką ją zapamiętał. Uśmiechnięta, promienna i prześliczna. Często gdy milkli ukradkiem na nią spoglądał. W końcu nie wytrzymał i wypalił:
- Słyszałem, że umówiłaś się z Roberto?
Julia zarumieniła się lekko i spuściła wzrok.
- No tak, byliśmy na śniadaniu.
- I co o nim sądzisz? 
- On jest... bardzo fajnym chłopakiem - uśmiechnęła się lekko - Polubiłam go.
Cristian poczuł jakby ktoś wbił mu maleńkie szpilki w serce. Chciał, żeby była szczęśliwa, ale dlaczego z jego przyjacielem? Dlaczego tuż po tym, jak wróciła do Barcelony? Dlaczego wróciła i namieszała mu głowie?
- Życzę wam szczęścia - nawet sobie nie wyobrażał, jak ciężko przyszło mu wypowiedzieć te słowa. Nie chciał, by z nim by z nim była. Nie widział u jej boku żadnego mężczyzny. Żadnego? No może...
- Dziękuję - powiedziała cicho. 
Posmutniała lekko, jednak nie dała tego po sobie poznać. Zupełnie go nie obchodziła. Może to i dobrze. Spróbuje z Sergim i będzie szczęśliwa. Tak jak Cristian z Loreną.



~~~~~~

No i wróciłam z kolejnym rozdziałem. Jest taki no, taki sobie. Ale mogło być gorzej.

Nie wiem, czy wiecie, ale jeszcze dwa rozdziały i epilog.

Zaczynają się wakacje, myślę więc, że będę dodawać rozdziały raz na tydzień albo częściej.

niedziela, 1 czerwca 2014

Trzy - Pomoc




Od przyjazdu Julii do Barcelony minął tydzień. Przez ten czas zdążyła już na nowo zaaklimatyzować się w swoim rodzinnym mieście. Zaczęła studia na nowym uniwersytecie i odkryła, że radzi sobie na nim o wiele lepiej niż na tym w Paryżu. Nie dziwiło ją to zbytnio, w końcu nie miała na głowie żadnych problemów poza tym, że nie mogła wyrzucić z głowy tego dziwnego wrażenia, że powinna ruszyć dalej, ale nie chciała, bo  nie mogła zapomnieć o Cristianie. Dużo czasu spędzała teraz z Marciem. Nadrabiali stracony czas. Julia teraz wyrzucała sobie, że przez te pięć lat nie kontaktowała się z kuzynem, który był jej najlepszym przyjacielem.
Siedzieli właśnie na ręcznikach na plaży i zajadali sałatkę, którą obrońca przygotował wcześniej w domu. Po skończonym treningu podjechał po Julię na uczelnię i zabrał ją w miejsce, gdzie kiedyś zawsze spędzali czas. Bardzo się cieszył, że jego kuzynka postanowiła wrócić do Barcelony. Pamiętał, jak kiedyś dobrze się bawili i teraz mogli do tego wrócić. Julia zawsze była ważną osobą w jego życiu. Chciał mieć siostrę, ale niestety skończył tylko z Ericiem. Dlatego właśnie tak bardzo opiekował się kuzynką i spędzał z nią tak wiele czasu. Najnormalniej w świecie traktował ją jak młodszą siostrę.
- I co, smakuje?
- Jest pyszne! Ja nie wiem, gdzie ty nauczyłeś się tak dobrze gotować.
- Wiesz, ciągle mieszkam sam, a nie chciałem wydawać majątku na restauracje.
- Ale przecież miałeś dziewczyny.
- No tak - westchnął - Ale nigdy nic tak poważnego, żeby zamieszkać razem.
- Oj Marc - Julia poklepała go pocieszająco po ręce - Na pewno znajdziesz jeszcze taką, która będzie dla ciebie idealna.
- Już przestałem szukać. Teraz najważniejsza jest piłka. Choć czekaj, według gazet już znalazłem idealną partnerkę.
- Co? Naprawdę? Kogo?
Marc pogrzebał chwilę w telefonie i pokazał Julii artykuł. Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem Hiszpanka śmiała się coraz głośniej.
- Wybacz Bartra - oddała mu telefon - Ale nie pociągasz mnie.
- Złamałaś mi serce - złapał się teatralnie za pierś.
- Na pocieszenie masz winogrono - rzuciła w niego owocem, które Marc złapał do buzi. Zaklaskała - Brawo!
- Zastanów się jeszcze nad moją kandydaturą - puścił jej oczko - Nie każdy może złapać owoc w locie.
Pokręciła rozbawiona głową i spojrzała w morze. Nie musiała zastanawiać się kogo wybrać - była tylko jedna opcja, która przychodziła jej do głowy - on.
- A ty? - zapytał nagle Marc.
- Co ja?
- Kiedy poznam twojego chłopaka?
Julia zamarła. Kompletnie nie wiedziała, co odpowiedzieć kuzynowi. Najchętniej rzuciłaby po prostu jedno imię - Cristian - ale nie mogła. Nie ukrywała przed sobą, że nadal czuje coś do swojego byłego chłopaka, ale nie chciała się tym dzielić z obrońcą. Marc nie zrozumiałby tego, co się działo wewnątrz niej. Chciała pozbyć się tej części niej odpowiedzialnej za uczucia do Tello, jednak nie wiedziała jak. Nie pomagał nawet fakt, że piłkarz już dawno ruszył dalej i był szczęśliwy z inną kobietą. Nie da się tak łatwo wymazać wspomnień i uczuć. Julia miała wielką nadzieję, że z czasem wyleczy się z Cristiana. Nie chciała, ale wiedziała, że nie ma innej opcji, jeśli marzyła o tym, by zacząć żyć normalnie. Cristian Tello musiał stać się zamkniętym rozdziałem. Było minęło, tylko ona nadal jak głupia kurczowo trzymała się wspomnień. Nadszedł czas, by dorosła.
Marc patrzył na nią z wyczekiwaniem oczekując na odpowiedź. Przez głowę Julii przemknęła myśl, że kuzyn może domyślać się jej uczuć. Przecież na pewno pamiętał, co było kiedyś. Z drugiej jednak strony to przecież było tak dawno temu. Nie, na pewno zapomniał. A raczej taką nadzieję miała Hiszpanka.
- Przecież ja nie mam żadnego chłopaka Marc - powiedziała cicho licząc na to, że kuzyn nie zauważy, jak głos się jej załamał.
- Żadnego? - Julia pokręciła głową - No to może jakiś ci się podoba?
- Nie. Nie myślę o takich rzeczach - sama była zaskoczona, jak łatwo przyszło jej okłamanie obrońcy - Studia są najważniejsze.
- Ej nie mów, jak ja! Ja ci kogoś znajdę.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Już wiem! Mam kandydatów. Zrobimy randkę w ciemno!
- Bartra zamilknij - położyła mu dłoń na ustach. Nie chciała jego pomocy, chciała Cristiana, który był dla niej nieosiągalny.
Polizał ją po dłoni, którą ona od razu zabrała z piskiem.
- Jesteś obrzydliwy! Już mnie nie dziwi, że jesteś sam.
Marc zignorował ostatnią uwagę kuzynki.
- Jeszcze będziesz mi dziękować, że ci kogoś znalazłem.
Hiszpanka pokręciła głową. Podziękuje obrońcy tylko wtedy, jeśli jakimś dziwnym trafem pozbędzie się Loreny i odnowi uczucia u Cristiana. Nie może się oszukiwać, to się nigdy nie zdarzy. Po raz kolejny powtórzyła sobie, że musi ruszyć dalej. Może kiedyś w końcu jej się to uda.

*

- Cris, kto to jest ta cała Julia? - Lorena przerwała dzielącą ich ciszę.
Siedzieli w salonie w jej mieszkaniu i oglądali jakiś durny program telewizyjny. Hiszpan przymknął oczy i westchnął głęboko. Od tygodnia czekał na to pytanie. Wiedział, że ono w końcu musi paść, skoro Martin i reszta jego kolegów z drużyny co chwilę przypominali mu, że kuzynka Bartry wróciła do Barcelony. Ciągłe wypominanie imienia Julii musiało dać w końcu Lorenie do myślenia. Mimo iż spodziewał się tego pytania, nie miał przygotowanej na niej odpowiedzi. Nie miał zielonego pojęcia, co mógłby powiedzieć swojej dziewczynie na temat kuzynki najlepszego przyjaciela. Nic nie było odpowiednie. Bo przecież nie rzuci prosto z mostu, że kiedyś byli ze sobą. Lorena dostałaby szału i wpadłaby w chorobliwą zazdrość. A przecież nie miała czym się przejmować. Julia była już przeszłością, prawda?
- To kuzynka Marca - wybrał najbardziej neutralną wersję tego, kim była młoda Hiszpanka.
- Tego akurat już zdążyłam się dowiedzieć. Czemu cały czas kto ci o niej mówi?
- Kiedyś się przyjaźniliśmy wszyscy w trójkę.
- Dlaczego przestaliście?
- Bo wyjechała nagle z Barcelony - odwrócił wzrok. To wspomnienie nadal było dla niego bolesne. Cierpiał, kiedy rozpadł się jego związek.
- Ładna jest?
- Co to w ogóle za pytanie? - zaśmiał się nerwowo.
- Cristian tak czy nie? - Lorena patrzyła na niego wyczekująco.
- Jesteś od niej ładniejsza - powiedział, jednak bez przekonania. Na twarzy jego dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Sięgnął po szklankę, żeby napić się coli.
- Chciałabym ją poznać - oznajmiła nagle Hiszpanka, a Cristian zakrztusił się piciem.
- Co?!
- No to, co słyszałeś. Chcę poznać tę twoją koleżankę.
- Niby jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytał, kiedy doszedł już do siebie.
- Zaprosimy ją na kolację.
- Ale że jak? Tak w trójkę będziemy siedzieć? - był przerażony. Zupełnie nie wyobrażał sobie spotkania Juli z Loreną. Nie mógł na to pozwolić.
- Ty to czasem głupi jesteś - Lorena wywróciła oczami - Zaprosimy ją razem z Marciem, a do towarzystwa jeszcze Maite i Martina. No i może Roberto, on ostatnio taki samotny. Bierz telefon i dzwoń ją zaprosić.
Lorena nie dała mu dojść do słowa i wcisnęła jego IPhone'a do ręki. Nie mógł nawet zaprotestować. Nie pozostawało mu nic innego, jak wykonać polecenie. Ta kolacja będzie bardzo dziwna, wiedział to na pewno.

*

Marc odłożył telefon na blat stołu w kuchni i spojrzał z uśmiechem na Julię.
- Co jest?
- Dostaliśmy zaproszenie na kolację. Co ty na to?
- Na kiedy?
- Na dzisiaj na 19.
Julia zastanowiła się przez chwilę.
- Nie mam wykładów, także możemy pójść.
- Świetnie! - napisał smsa do Tello, że przyjdą.
- Marc, a do kogo idziemy?
- Do Cristiana, a raczej do Loreny - Julia zamarła - Wszystko w porządku?
- Tak - zwiesiła głos - Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Ale dlaczego? Będzie Martin z dziewczyną, Sergi Roberto. Prawie takie same grono, co kiedyś.
Nie była przekonana. Nie wyobrażała sobie spędzenia wieczoru razem z Crisem i jego ukochaną. Przecież to jak wbijanie sobie noża prosto w serce. Z drugiej jednak strony, może to  była jedyna okazja, by zmusić się do ruszenia dalej? Postanowiła zaryzykować, choć przypuszczała, jak wiele cierpienia przysporzy jej ta wspólna kolacja. Dobrze, że chociaż nie będzie sama, a z Marciem u boku. Z nim jakoś da sobie radę.
- No dobra, ale musisz mi pomóc znaleźć coś do ubrania - wymusiła uśmiech.

*


Karma zdecydowanie nie była najlepszą przyjaciółką Julii. Do Marca w ostatniej chwili zadzwoniła jego ciotka z prośbą, by zaopiekował się jej synkiem, małym Marciem. Obrońca bardzo kochał dzieci, a w szczególności swojego młodszego kuzyna, dlatego bez wahania zgodził się robić tego wieczoru za opiekunkę. Julia chciała zrezygnować z wyjścia na kolację do dziewczyny Cristiana, jednak Bartra przekonał ją, że nie może siedzieć w domu. Przecież musi mieć jakiś znajomych w Barcelonie.
Dlatego też stała teraz przed drzwiami wejściowymi do domu Loreny. Nie mogła zebrać się na odwagę, żeby nacisnąć dzwonek. Wyręczył ją wysoki ciemny blondyn z lekko kręconymi włosami. Stanął blisko niej i nacisnął przycisk, ocierając się przy tym o jej ramię.
- Też idziesz do Loreny?
Nieznacznie pokiwała głową. Brunet nieco ją onieśmielił. Nie mogła oderwać wzroku od jego spojrzenia. Otoczył ją zapach jego perfum.
- Jestem Sergi.
- Julia - udało jej się powiedzieć prawie wcale nie drżącym głosem.
- Julia ... Julia ... kuzynka Marca, tak?
- We własnej osobie.
 - Wiedziałem, że skądś cię kojarzę - twarz Sergiego rozjaśnił uśmiech. W tym samym momencie otworzyły się drzwi od mieszkania i stanęła w nich brunetka ubrana w sukienkę. Otaksowała wzrokiem Julię od góry do dołu, dopiero po tym zwracając się do gości.
- Sergi nie wiedziałam, że przyjdziesz z osobą towarzyszącą - gestem zaprosiła ich do środka.
- Nie przyszedłem, to Julia, kuzynka Marca. Julia poznaj Lorenę.
- Ach, więc to ty - Lopez przyjrzała się ponownie Hiszpance i nie dała jej dojść do słowa - Chodźcie do salonu, tam są wszyscy.
Lorena poznała Julię z Maite, resztę dziewczyna już znała. Dobrze się razem bawili, Julia jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie jest tu zbyt miło widziana. Wszyscy byli dla niej mili, ale czuła jakiś dystans ze strony obecnej dziewczyny Cristiana.Wątpiła, by powiedział jej, co ich kiedyś łączyło, dlatego było jej przykro, że tak jest. Nie miała jednak zbyt wiele czasu na to, by się nad tym dłużej zastanawiać. Jeśli nie zabawiał jej Sergi, mogła liczyć na towarzystwo Cristiana. Bardzo cieszyła się z rozmowy z nim. Mimo, że chciała ruszyć dalej, nie chciała całkowicie ograniczać sobie z nim kontaktu. Ponad to nie uważała, by jej się to udało, skoro on nadal przyjaźni się z Marciem. Zadecydowała ruszyć dalej, jednak to wcale nie było takie łatwe, uczuć nie da się wyłączyć. Bolało ją, gdy patrzyła jaki Tello jest uśmiechnięty przy Lorenie. To nic, że z nią też rozmawiał, to Lopez była teraz dla niego najważniejsza. Cristian pewnie już dawno zapomniał o tym, co było między nimi.
Nie mógł nie zauważyć, jak pięknie dzisiaj wyglądała. Nie mógł też nie zauważyć, że Lorena jej nie polubiła. Nie mógł również nie zauważyć, że nie tylko jemu się podobała. Nie przeszkadzało mu, że Sergi tak ją adoruje. On był sam, ona przecież też, są dorośli. Zasługują na miłość, oboje. Ale nie omieszkał obiecać sobie przeprowadzić z Roberto poważnej rozmowy na temat Julii. To jego przyjaciółka i zależało mu na jej szczęściu. Przynajmniej tak sobie wmawiał, jak myślał, dlaczego tak bardzo się o nią martwi.  Kiedy nie zabawiał jej Sergi, starał się z nią rozmawiać. Udawał, że nie widzi, jak Lorena się na niego patrzy i cieszył się towarzystwem Julii. Tak długo się nie widzieli i tak wiele mieli do nadrobienia. Przecież to nic dziwnego, że był ciekawy tego, jak żyła przez te pięć lat. W końcu kiedyś się przyjaźnili.

*

Barcelona, 2008r.

Obiecała koleżankom z klasy, że przyniesie w tym tygodniu do szkoły ciasteczka. Jej mama znalazła nowy przepis w jednym z jej ulubionych miesięczników, więc Julia postanowiła go wykorzystać. Odnalazła wszystkie potrzebne produkty w szafkach i poustawiała je na blacie wysepki. Właśnie szukała swojej ulubionej stacji radiowej, kiedy w mieszkaniu trzasnęły drzwi. 
Siedemnastoletni Cristian nie od dziś wiedział, że ma problemy z matematyką. Zbliżał się sprawdzian i musiał popracować, żeby zaliczyć go w miarę zadowalająco. Niestety bez czyjejś pomocy na pewno mu się to nie uda. Na całe jego szczęście miał najlepszego przyjaciela, który radził sobie świetnie z tym przedmiotem. Tello zawsze śmiał się z niego, że gdyby nie był piłkarzem, na pewno uczyłby dzieci matematyki. Cristian zabrał więc swoje notatki i wybrał się do domu ciotki przyjaciela, gdzie ten mieszkał. Zapukał, jednak nikt mu nie otworzył. Nacisnął klamkę i miał szczęście, ponieważ drzwi były otwarte. Ruszył wgłąb mieszkania i przystanął, kiedy dotarł do kuchni. Julia stała na palcach i próbowała sięgnąć miskę z górnej półki. Podszedł do niej i sięgnął to, czego potrzebowała. Znajdowali się tak blisko siebie. Dziewczyna spuściła wzrok i odsunęła się lekko.
- Dziękuję. 
- Ja ... drzwi były otwarte - zaczął się tłumaczyć - Jest może Marc?
- Nie, pojechał do domu i wróci wieczorem. Stało się coś?
- Nie, mam po prostu problem z matmą. Co gotujesz?
- Chciałam ciasteczka, ale nie wiem mi wyjdą.
Między nimi zapadła cisza. Powinien wracać do internatu skoro Marca nie ma, ale nie chciał. Wolał być z nią, niż sam. Bardzo chciał się odezwać, ale nie wiedział, co powiedzieć. 
- Może ... wiem, pomogę ci!
- Cristian, przecież ty nie umiesz gotować - Julia się zaśmiała.
- Dlatego dobrze, że będziemy piec - puścił jej oczko i podgłośnił radio - Lubię tę piosenkę.
Bardzo podobało mu się, jak spędzili razem to popołudnie. Dobrze się bawili przygotowując razem ciasteczka. Nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni zachowywali się tak swobodnie. Zazwyczaj między nimi było coś, co ich krępowało. Tego dnia wszystko zniknęło, cieszyli się swoim towarzystwem i nic im nie przeszkadzało.
Ciasteczka były już w piekarniku, jedyne co im pozostało, to posprzątanie. Oboje nie mogli uwierzyć, ze dobrze się bawiąc zrobili aż tak wielki bałagan. Julia opuściła drewnianą łyżkę na ziemie. Schylił się, by ją podnieść. Nie zauważył, że Hiszpanka też. Ich spojrzenia się spotkały. Byli tak blisko siebie. Zbyt blisko. Cristian nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Jeszcze bardziej zmniejszył dzielącą ich odległość. Mógł policzyć wszystkie piegi na twarzy Julii. Była taka śliczna. Złączył ich usta w delikatnym pocałunku, o którym marzył od tak dawna. Miał ochotę krzyczeć z radości. Nie odrzuciła go. Odwzajemniła pocałunek. Julia też coś do niego czuła. Nie potrzebował już niczego więcej od życia.


*

Lorena wzięła go na rozmowę do kuchni. Nie bardzo wiedział, o co jej może chodzić, choć widział jak z godziny na godzinę jej humor bardziej się psuje, choć Hiszpanka próbowała to ukryć. Usiadł na blacie stołu i czekał, jak jego dziewczyna w końcu powie, dlaczego go tu wezwała. 
- Dobrze się bawisz?
- Pewnie kochanie, zorganizowałaś super kolację - uśmiechnął się do niej.
- Myślisz, że wszyscy się dobrze bawią?
- Na pewno. Nawet Julia chodzi uśmiechnięta.
- No właśnie, Julia... - Lorena zamilkła na chwilę - Chyba spodobała się Sergiemu, co?
- Też to zauważyłem - powiedział cicho.
- To dobrze, prawda? - uniosła brew.
- Oczywiście - spojrzał na swoje buty.
- Cris, a może my ich wyswatamy, co? 
- Co?!
- Byliby taką słodką parą - Lorena podeszła do niego i przytuliła się - Chyba że masz coś przeciwko temu?
- Ja? Nie, oczywiście że nie - pocałował ją w policzek, jednak jego oczy zachmurzyły się. Nie był pewien, czy pochwala ten pomysł. Nie chciał, by Julia cierpiała. Sergi przecież mógł ją skrzywdzić w każdym momencie.
- Na pewno?
- Na pewno skarbie.
- Czujesz coś do niej?
- Do kogo? Do Julii? - Lorena pokiwała głową - Nic. Była moją przyjaciółką, teraz jest koleżanką.
Kłamstwo. Jedno z nielicznych, jakie jej powiedział w ciągu ich związku. Przecież nie mógł powiedzieć prawdy. Nie zrozumiałaby, że nie może o niej zapomnieć.
Kłamstwo, które tak bardzo zabolało. W drodze do łazienki usłyszała swoje imię wymawiane przez Lorenę i  nie mogła się powstrzymać, by nie podsłuchiwać. Tak bardzo zabolały ją słowa Cristiana. Teraz już miała pewność, że nic dla niego nie znaczy. Wymówiła się tym, że rozbolała ją głowa i wróciła do domu. Nie mogła tam być i patrzeć, jaki jest szczęśliwy. Na to jeszcze za wcześnie.



~~~~~~

Przepraszam Was bardzo, że ten rozdział opublikowałam dopiero po dwóch tygodniach od ostatniego, ale jest to spowodowane tym, że nie było mnie w domu przez dwa weekendy,a  w tygodniu nie mam zbytnio czasu na pisanie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej z dodawaniem rozdziałów i z czasem.

Wybaczcie, że rozdział nie jest najwyższych lotów, ale spowodowane to jest dwoma czynnikami:
1) brak weny, a raczej no sama nie wiem, nie jest ona jakaś wybitna, bywało zdecydowanie lepiej
2) rozdział pisany w trzech częściach, co pewnie zresztą widać

Mimo wszystko mam wielką nadzieję, że Wam się podobało :)

PS. Mimo Waszych wielkich próśb, nie zabiję Loreny, ponieważ nie pasuje mi to zupełnie do fabuły. Wiem, że to dziwne, że nie chcę nikogo zabić, zwłaszcza jej, ale niestety tak musi być. Pomęczycie się z nią do końca. Cristian przecież jest szczęśliwy, nie?

piątek, 16 maja 2014

Dwa - Spotkanie





Po zakończeniu rozmowy z Marciem Julia od razu wiedziała, co robić. Wróciła do domu i zamknęła się w swoim pokoju, zupełnie ignorując matkę. Elena zasłużyła sobie na to w stu procentach. Spakowała wszystkie potrzebne rzeczy do walizek i zarezerwowała bilet na samolot do Barcelony już na następny dzień. Miała dość Paryża i swojego życia w nim i nie chciała spędzać w nim więcej czasu, niż jest to konieczne. Marc nie widział problemu, by przyjechała do niego już w piątek. Twierdził, że będzie miała czas ponownie zaaklimatyzować się w jej rodzinnym mieście, a także w końcu będą mogli usiąść i pogadać, w końcu przecież nie widzieli się aż pięć lat. Przez ten czas tak wiele wydarzyło się.
Julia nawet nie wyobrażała sobie, jak bardzo brakowało jej dawnego życia, dopóki nie stanęła ponownie w Hiszpanii. Lądowanie w Barcelonie było dla niej szokiem. Już zdążyła zapomnieć jak tu pięknie, słonecznie i że ludzie są zawsze uśmiechnięci i mili. Kolejna różnica pomiędzy Paryżem, a nową Julią. Idąc wśród ludzi na lotnisku postanowiła sobie, że spróbuje się zmienić. Może nie tyle zmienić, co powrócić do tego, jaka była kiedyś, jeszcze przed wieścią, że jej rodzice się rozwodzą i że wyprowadza się do Francji. Przecież ona też potrafiła się śmiać. Miała przyjaciół, z którymi uwielbiała spędzać czas. Miała też jego. Od wyjazdu zupełnie o nim nie myślała ani nie sprawdzała żadnych informacji na jego temat, dlatego postanowiła teraz wypytać o wszystko Marca. Miała nadzieję, że nadal się przyjaźnią. Postanowiła, że na nowo będzie się uśmiechać. Skoro kiedyś potrafiła, teraz też będzie. Nie zapomni o przeszłości, blizny na rękach jej nie pozwolą, ale skupi się na tym, co tu i teraz. Na nowo zacznie cieszyć się życiem. Co jak co, ale Marc Bartra na pewno jej w tym pomoże. Lepiej od jej kuzyna umiał ją rozbawić tylko on. Do dzisiaj wyrzucała sobie, że wyjechała bez pożegnania, jednak to nie była jej wina. Elena wróciła wściekła z sądu, powiedziała, by wzięła torebkę i wpakowała córkę do samochodu. Nawet się nie obejrzała, a była już w samolocie, by rozpocząć nowe, jak się potem okazało, gorsze życie. Matka nauczyła ją, że trzeba ruszyć dalej i początkowo Julia ślepo jej wierzyła. Zapomniała o wszystkim, o nim, o Marcu, o ojcu. Dopiero z czasem dostrzegła to, co naprawdę dzieje się w jej życiu i odnalazła swoją własną ścieżkę, tak różną od tej, którą podążała Elena. Teraz Julia była pewna, że jej ścieżka zamieniła się w autostradę, tak bardzo uważała, że dobrze robi.
Nigdzie nie mogła znaleźć Marca. Rozglądała się wokoło, ale żaden z mijanych mężczyzn nie przypominał jej kuzyna. Nie wierzyła w to, że przez te pięć lat aż tak mocno się zmienił, by nie mogła go rozpoznać. Doszła więc do wniosku, że pewnie zapomniał, że się umówili. Zrezygnowana już miała usiąść na jednej ze swoich walizek na środku hali przylotów, kiedy to stanął przed nią wysoki brunet w czarnych okularach przeciwsłonecznych. Próbowała jakoś go wyminąć, jednak zatrzymał ją chwytając za dłoń.
- Nic się nie zmieniłaś! Nawet ubrania ciągle są czarne.
Tego głosu nie mogła pomylić z żadnym innym na ziemi. 
- Maaaarc! - puściła walizkę i przytuliła się mocno do swojego kuzyna.
- Zaraz mi żebra połamiesz - zaśmiał się.
- Nie da rady, urosłeś - zaczęła się mu przyglądać.
- Mówisz jak babcia za każdym razem, jak do niej jadę. Nie masz tam aby w walizce jedzenia, nie? Ona zawsze chce mnie dokarmiać. Choć może jak wróciłaś, to zajmie się tobą.
- O nie nie nie, mną nie trzeba.
- Skoro nie babcia, to Marc kucharz - zabrał jej walizki - To co, gotowa na wielki powrót do Barcelony?
- Jaki tam wielki - machnęła ręką i ruszyła za nim do drzwi automatycznych.
- Zobaczysz, jak się ludzie ucieszą, że wróciłaś! Większość z nich nadal tu mieszka i chętnie się spotka.
Nie wiedząc czemu, Julia od razu pomyślała o nim. W pewnym sensie przyjechała tu też dla niego, ale nie była jeszcze gotowa, by go zobaczyć.
- Najpierw muszę nadrobić studia.
- Jasne, nie ma problemu. Ale przed studiami, to nadrobimy twoją wagę - uśmiechnął się - I pogadamy.

*

Po raz kolejny w tym tygodniu Cristianowi nie chciało się robić śniadania. Był kulinarnym beztalenciem i nawet zwykłe kanapki sprawiały mu problem. Dobrze, że w piłce nie trzeba było niczego ugotować. Tego poranka wpadł na idealny pomysł. Trening mieli dopiero po południu, na 12.30 był umówiony na mieście z Loreną, więc doszedł do wniosku, że śniadanie zje u Bartry. Jego najlepszy przyjaciel miał w sobie wiele ukrytych talentów, a to że umiał gotować było chyba jego najważniejszym.
Wchodził właśnie po schodach i kierował się do mieszkania obrońcy zastanawiając się przy tym, jak wytłumaczyć to, że w niedzielę przed dziesiątą rano puka do jego drzwi. Stwierdził, że najlepiej powiedzieć prawdę, a raczej półprawdę, czyli że zapomniał kupić sobie jajek na naleśniki. Miał wielką nadzieję, że on uwierzy.
Zapukał do drzwi, jednak nikt mu nie opowiadał. Niemożliwe, by Marca o tej porze nie było w domu. Uwielbiał długo spać, więc pewnie jeszcze wylegiwał się w łóżku. Postanowił obudzić go w jakiś specjalny sposób i liczył, że Nina go nie wyda. Miał szczęście, że przyjaciel na wszelki wypadek dał mu zapasowy komplet kluczy do mieszkania. Dzięki temu mógł teraz bez problemu otworzyć drzwi. Przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka. Zdjął buty i po cichu zaczął iść korytarzem w stronę sypialni obrońcy. Problem w tym, że on chyba nie śmiał. Do uszu Cristiana doleciał śmiech przyjaciela. Ale nie tylko jego, jeszcze jakiś damski. Tello momentalnie zatrzymał się na końcu przedpokoju. Marc i dziewczyna? I on o niczym nie wiedział?! Poczuł się ogromnie urażony. Nie żeby przeszkadzało mu to, że jego najlepszy przyjaciel po rozstaniu z Melissą znalazł sobie kogoś nowego, ale mimo wszystko Cristian miał nadzieję, że nie dowie się o tym w taki sposób. Przecież nową dziewczynę trzeba opić! Poza tym cała ta sytuacja wydała mu się trochę podejrzana. Wątpił, by Marc znał ją długo, a już zaprosił ją do siebie - na noc - co zupełnie nie było w jego stylu. Tello przeraził się, że jego przyjaciel zmieni się dla niej i że może stracić. Nie mógł na to pozwolić! Musiał wkroczyć do kuchni zanim będzie za późno!
Jak postanowił, tak od razu zrobił. Wszedł do kuchni i ujrzał Marca siedzącego na blacie wysepki i plecy dziewczyny ubranej w spodnie od dresu i za dużą koszulkę krzątającą się przy kuchence i przewracającą naleśniki. Żadne z nich nie zauważyło wtargnięcia piłkarza, oboje obróceni byli do niego plecami.
- No mówię ci, nadal mam przed oczami jej minę, jak dowiedziała się, że to, co ma na talerzu to żaba! - brunetka się zaśmiała, a Bartra jej zawtórował - Przecież to był kompletny idiotyzm wyjeżdżać do Francji z zerową znajomością języka, ale powiedz to Elenie, a oberwiesz.
Cristianowi coś zaświtało w głowie, jednak od razu odrzucił tę myśl. Nie, przecież to nie mogła być ona. Przecież wyjechała z Barcelony i jak powiedział Marc, miała tu nigdy nie wrócić. Przecież go zostawiła, z premedytacją, bez pożegnania. Nie, to nie mogła być ona. Po prostu nowa dziewczyna Marca od tyłu była do niej bardzo podobna. Postanowił się nie odzywać i poczekać, jak sami go zauważą.
- Ale teraz popatrz, jesteś taka chic - zaciągnął samogłoskę próbując udawać Francuza.
- Kompletnie ci to nie wychodzi Bartra - obróciła się i spojrzała na niego z uniesioną brwią, a patelnia którą trzymała w ręce, bo obrała naleśnika upadła na ziemię.
- Ty za to nie umiesz utrzymać patelni w ręce, słabo z tobą Bartra - pokazał jej język.
- Cristian - wyszeptała wpatrując się w opierającego się o framugę piłkarza z niedowierzaniem. Tyle czasu minęło odkąd widziała go po raz ostatni. Nic się nie zmienił, może tylko wydoroślał, co tylko dodawało mu uroku.
- Co, nie dosłyszałem? Ale jeśli chodzi ci o sprzątanie tego naleśnika, ty to robisz.
Cristian otworzył aż usta ze zdumienia. To jednak była ona. Stała niecałe pięć metrów od niego, prawie identyczna jak pięć lat temu. Taka sama, ale jednak inna. Dojrzalsza, piękniejsza, bardziej pewna siebie. Z Julią z tamtych czasów łączył ją kolor paznokci. Odkąd pamiętał, malowała każdy na inny kolor. Optymistyczne dłonie, zupełnie jak jej dusza i szeroki uśmiech, jak zawsze mawiał jej ojciec. Wróciła do Barcelony. W końcu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wróciła! Już zapomniał, że chciał jej nie pamiętać, bo tak będzie lepiej. Zapomniał, bo ona właśnie stała na przeciwko niego tak samo zaskoczona, jak on na początku.
- Julia - wymówił delikatnie imię, które przez ostatnie pięć lat dla niego nie istniało. 
Wpatrywali się siebie nie mogąc oderwać wzroku. Minęło tyle lat. Tak wiele się wydarzyło. A jednak ...
Marc w końcu zrozumiał, co dzieje się w jego kuchni. Obrócił się i spojrzał prosto na swojego przyjaciela.
- Jest dziesiąta rano w niedzielę. Co ty robisz w mojej kuchni?
- Ja ... chciałem zjeść naleśniki, a nie kupiłem jajek... - powiedział przygotowane wcześniej wytłumaczenie Tello.
- I przyszedłeś pożyczyć ode mnie?
- Raczej liczyłem, że po prostu coś zjem.
Marc wywrócił oczami, a do kuchni weszła Nina.
- A ty co? Trzeba było szczekać, że obcy w domu - pogłaskał ją za uchem - Jak dalej tak pójdzie, to wymienię cię na psa obronnego.
- Ja nie jestem obcy - burknął Tello i usiadł przy stole.
- Tak, możesz zjeść z nami - Marc się zaśmiał - Idę z Niną na spacer, wrócę za .... - spojrzał na zegarek - No jak wrócę. Smacznego.
Julia spojrzała z zakłopotaniem na Cristiana. Minęło tak wiele czasu. Zupełnie nie wiedziała, jak się zachować. Była świadoma tego, że kiedyś będzie go spotka, ale nie przypuszczała, że stanie się to tak szybko. Kiedy na niego patrzyła odżywały w niej wszystkie wspomnienia. To nic, że miała szesnaście lat, kiedy widzieli się po raz ostatni. Nie da się zapomnieć pierwszej miłości, nawet jeśli bardzo się próbuje.
- No to ... - zaczęła, ale głos się jej załamał. Tello uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Julię zadziwiało to, jak bardzo był opanowany. Widocznie już dawno zdążył o niej zapomnieć. Nie mogła przecież wiedzieć, jak wielka burza toczy się wewnątrz niego - Masz ochotę na naleśniki?
- Pewnie. 
Julia postawiła przed nim talerz i usiadła naprzeciw niego ściskając w rękach kubek z kawą. Zaczął jeść, ale nie mógł się zbytnio skupić na tym, jakie to było dobre, bo Hiszpanka cały czas się na niego patrzyła. Oddałby roczną pensję z klubu, żeby wiedzieć, o czym myśli. Kiedyś bez problemu potrafił odczytać emocje z jej twarzy, ale jak widać z czasem wszystko się zmieniło. Miał nadzieję, że gdzieś w tej dziewczynie siedzącej naprzeciwko niego odnajdzie tę Julię, w której się zakochał ponad dziesięć lat temu.
- Nie jesz?
- Nie - Julia pokręciła głową - Jakoś w Paryżu się odzwyczaiłam od śniadań.
- Paryż. To brzmi nieźle. 
Miał wielką ochotę zapytać, dlaczego wróciła, ale wiedział, że nie może. Tylko by ją wystraszył. A tego nie chciał. Nie mógł na nowo jej stracić.
- Tak - westchnęła i przeczesała nerwowo włosy.
- Hej Julia, coś się tam stało? - odłożył widelec na talerz i spojrzał na nią z troską. Mogłoby minąć nawet i pięćdziesiąt lat, ale on i tak chciałby ją chronić. Nie udało mu się dwa razy, za trzecim musi.
- Nie, to nic takiego - odwróciła wzrok. Nie chciała go zamęczać swoimi problemami. Jeszcze trochę, a zacznie tu przy nim płakać, a tego by sobie nie wybaczyła.
- Przecież widzę. Dlaczego wyjechałaś?
- Przez mamę.
- No co ty?  Przez panią Elenę? - zrobił zdziwioną minę.
- Jakbyś teraz nazwał ją panią, to by się  na ciebie obraziła. To jest Elena.
- Nie rozumiem.
- Moja mama zrobiła się młoda i cool.
- Kurczę, to nie za dobrze - uśmiechnął się pokrzepiająco - Ale przejdzie jej.
- Wątpię - westchnęła i zamrugała, by powstrzymać łzy - No i jeszcze byłam zagrożona na studiach. I ja ... ja po prostu nie dawałam rady już.
- Nie płacz! - Cristian poderwał się ze swojego krzesła i wziął ją w ramiona, jak tylko zobaczył łzy w jej oczach. Wytarł je kciukiem i objął ją mocno - Jestem przy tobie, ciii - powtarzał kojącym głosem.
Pamiętał jeszcze czasy, kiedy ona była dla niego wszystkim. Nie dało wyrzucić się z pamięci tego, jak ważna dla niego była. Nigdy nie mógł patrzeć na to, jak była smutna. Kiedyś pewnie rzuciłby jakiś durny żart, byleby tylko na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale wiedział, że teraz to nie moment na to. Oboje dorośli. Teraz wystarczyło, że był przy niej. Nie był przy niej, kiedy jej rodzice sie rozwodzili, wiec będzie teraz. Nie czuł żadnych wyrzutów sumienia, że trzyma w ramionach dziewczynę, która nie była Loreną. To była Julia, co tłumaczyło każde jego zachowanie.
Już zdążyła zapomnieć, jak cudownie zawsze czuła się w jego ramionach. Nie mogła teraz zrozumieć, dlaczego go kiedyś odrzuciła. Była taka głupia. Wtuliła się w niego i próbowała opanować płacz, nie chciała pomoczyć mu koszulki. Zapach jego perfum sprawił, że na chwilę zapomniała o wszystkim. Liczył się tylko Cristian. Przez te pięć lat nie dopuszczała do siebie tego, jak bardzo za nim tęskniła. Uniosła wzrok i spojrzała spod rzęs na piłkarza. Jego twarz była tak blisko jej. Zdecydowanie zbyt blisko.
Ciszę panującą miedzy nimi przerwał dźwięk telefonu Tello. Odsunął się szybko od Julii i odebrał.
  • Halo skarbie, gdzie jesteś? - usłyszał głos Loreny.
  • U Marca na śniadaniu.
  • Czemu nie u siebie? 
  • Bo nie miałem jajek na naleśniki, a u Bartry zawsze są jajka.
  • Taaaaaak - Lorena nie brzmiała na przekonaną - Dlaczego masz taki dziwny głos?
  • Ja? Wydaje ci się.
  • Kochasz mnie?
  • Co to w ogólne za pytanie? - zaśmiał się nerwowo.
  • Odpowiedz Cristian.
  • No pewnie, że cię kocham.
  • Spotkamy się wcześniej?
  • Kiedy?
  • Teraz? W tym samym miejscu, w którym byliśmy umówieni na później.
  • Dobrze, już się żegnam z Marciem i jadę - rozłączył się.
- Pożegnasz się z Marciem? - Julia uniosła brew, kiedy Cristian włożył telefon do kieszeni spodni i odwrócił się w jej stronę.
- Emm, mojej dziewczynie lepiej jest tak powiedzieć.
Ma dziewczynę. Z trudem udało się Julii ukryć to, co poczuła, kiedy to powiedział. Najwyraźniej Cristian ruszył dalej. 
- Dlaczego? 
- Mogłaby być zazdrosna.
- Nie ufa ci?
- To nie tak. Po prostu Lorena jest .... - zamilkł na chwilę szukając odpowiedniego słowa - specyficzna.
- Rozumiem - Julia pokiwała głową. Na pewno musiała być cudowna. Cristian na pewno na inną by nie spojrzał. 
- Naprawdę muszę już iść - powiedział ze smutną minę - Ale zobaczymy się jeszcze, trzymaj się.
Zbliżył się w jej stronę sprawiając wrażenie, że chce pocałować ją w policzek, jednak w ostatniej chwili poklepał ją tylko przyjacielsko po ramieniu i ruszył do wyjścia.
Julia usiadła ponownie przy stole i wzięła kubek w dłonie. Kawa już wystygła, ale nie zwróciła na to uwagi. Wyrzucała sobie, że ze spotkaniem Cristiana zbyt wiele sobie wyobraziła. On ruszył dalej, ona też powinna. Tylko dlaczego napawało ją to takim smutkiem?

*

Barcelona, 2007r.

Ostatnimi czasy wszystko układało się po myśli Cristiana. W końcu miał swojego przyjaciela i jego kuzynkę tylko dla siebie. Nie powinien być zawistny, ale bardzo się ucieszył, że Eric doznał kontuzji i nie mógł już grać. Jeszcze bardziej spodobała mu się wiadomość, że nie ma już po co mieszkać w Barcelonie i wraca do St. Jaume dels Domenys. Nigdy nie lubił młodszego brata swojego przyjaciela. Uważał, że nie jest on dobrą osobą. Eric zawsze traktował wszystkich z góry i nieuprzejmie, szczególnie Julię, która przecież nigdy mu nic złego nie zrobiła. Odkąd wyjechał o wiele przyjemniej odwiedzało mu się przyjaciela w domu jego ciotki i spędzało się z nim czas.
Z okazji tego, że mieli dzisiaj wolne sobotnie popołudnie postanowili wybrać się całą trójką - on, Marc, Julia - na plażę. Niestety nie było na tyle ciepło, by mogli wskoczyć do morza, dlatego tylko spacerowali sobie jego brzegiem. Julia z Marciem szła z przodu i opowiadała mu coś z przejęciem. Nie chciał się dołączać i jej przeszkadzać.
- No ale ja nie rozumiem, dlaczego ty nie chcesz jej przeczytać Marc!
- Bo ta książka jest gruba - mruknął jego najlepszy przyjaciel.
- Ale jak już raz zaczniesz, to się nie oderwiesz.
- Wiem właśnie. Sezon trwa w najlepsze, nie mam czasu na książki.
- Ale ona jest taka zupełnie w twoim stylu.
- Julia nie kuś mnie  - zaśmiał się.
Szedł z tyłu i przyglądał się kuzynce najlepszego przyjaciela. Uwielbiał na nią patrzeć, była taka śliczna. Zupełnie nie czuł tego, że była od niego dwa lata młodsza. Wiele razy ganił się za to, że myśli o niej w bardzo poważny sposób, jednak nie mógł nic na to nie poradzić. Julia po prostu mu się podobała. I to bardzo. Wiedział jednak, że nie może nic zrobić w tej sprawie. Była kuzynką jego najlepszego przyjaciela. Marc nie dałby mu swojego błogosławieństwa, prędzej by go zabił. Za bardzo troszczył się o swoją kuzynkę. Problem w tym, że Cristian też chciał. Przecież to nic złego, prawda?

*

Spacerowali z Loreną już od godziny po uliczkach Barcelony. Mimo że słuchał, co jego dziewczyna do niego mówi, nie potrafiłby tego powtórzyć. Myślami był całkowicie gdzie indziej. Nic nie mógł na to poradzić, ale ciągle powracał do spotkania z Julią. Jej powrót całkowicie go zaskoczył. Sprawił, że odżyły w nim stare wspomnienia, które upchnął gdzieś z tyłu głowy.
- Cristian mówię do ciebie - Lorena pociągnęła go za rękę
- Co? A tak kochanie, zgadzam się z tobą.
- Świetnie - poprowadziła go do pobliskiej kawiarni i stanęła w kolejce, by zapłacić za lody.
- Jakie panu podać? - zapytała ekspedientka.
- Ja żadnych nie chcę, moja dziewczyna zamawia.
Lorena długo wpatrywała się w różne rodzaje lodów, nie mogąc się zdecydować.
- Smerfowe poproszę - wybrała w końcu - Każdy chciałby się znowu poczuć dzieckiem choć na chwilę.
Cristian spojrzał przez witrynę na ludzi spacerujących po mieście. Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Dlaczego zamiast myśleć o swojej dziewczynie, znowu myślał o innej? Dlaczego przed jego oczami stanęła dwunastoletnia smutna Julia? 



~~~~~~~~~

Wróciłam. W końcu udało mi się odnaleźć w sobie choć trochę weny. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że rozdział nie jest najwyższych lotów, ale naprawdę tyle się ostatnio u mnie dzieje, że nie potrafię pisać. 

Obiecuję, że zabierzemy się Izą za drugi rozdział na nasze opowiadanie, ale ona niestety również przeżywa zanik weny. Nam ostatnio wszystko dzieje się podobnie ;c